rąk twoich pieszczot
ust płonących słodyczą.
Nieskończona miłość twoja
budzi ogień namiętności
myśli dawno uśpionych.
-----ANTEK-----
98
-----SEKSAPIL-----
Dziewczyny
kwiaty wiosny
barwne motyle,
w piękne stroje zdobią ciała.
Wabią urokiem
szykiem, elegancją.
Paznokcie dekorują
trendy.
Nogi, ach nogi
w mini
do samego nieba,
aż dech zapiera.
Wzdychać
żal umierać.
Zmysły podniecają
serca otwierają.
Napawają wzrok
zjawy nieziemskie.
Modulacją głosu
jak śpiew słowika
zniewalają,
wywołują dreszcze
ściska w dołku
z pożądania.
-----ANTEK-----
-----SEKSAPIL-----
Dziewczyny
kwiaty wiosny
barwne motyle,
w piękne stroje zdobią ciała.
Wabią urokiem
szykiem, elegancją.
Paznokcie dekorują
trendy.
Nogi, ach nogi
w mini
do samego nieba,
aż dech zapiera.
Wzdychać
żal umierać.
Zmysły podniecają
serca otwierają.
Napawają wzrok
zjawy nieziemskie.
Modulacją głosu
jak śpiew słowika
zniewalają,
wywołują dreszcze
ściska w dołku
z pożądania.
-----ANTEK-----
98a
-----ZAPACH WIOSNY-----
Westchnieniem
rozkwitnie kwiat wiosny
nieskończenie piękną magnolią.
Zechcesz
podaruję tobie jej zapach.
We włosy wplotę
purpurę stokrotek.
Śpiew Rudzika i Kosa
zamienię w przepiękną
melodię,
w którą wraz z zielenią parku
otulę naszą miłość
murem ciszy.
Lotem Zimorodka
wtopię się w twoje ciało
jeśli tylko tego zechcesz
będę czekał
więc przyjdź
podaruj mnie siebie.
-----ANTEK-----
nieskończenie piękną magnolią.
Zechcesz
podaruję tobie jej zapach.
We włosy wplotę
purpurę stokrotek.
Śpiew Rudzika i Kosa
zamienię w przepiękną
melodię,
w którą wraz z zielenią parku
otulę naszą miłość
murem ciszy.
Lotem Zimorodka
wtopię się w twoje ciało
jeśli tylko tego zechcesz
będę czekał
więc przyjdź
podaruj mnie siebie.
-----ANTEK-----
99
-----DRUGIE OBLICZE-----
Czarna dusza
czarne myśli
czart kieruje
czynem, słowem, zazdrość, zawiść, chciwość
szepcze, kusi
spokój płoszy
na bliźniego
uprzejmie donosi.
Miałeś miłość doskonałą
z czasem rutyna
oczy zaćmiła,
stała się bladą, wypłowiałą.
Szatan słodki, czuły
łyżkę dziegciu
wtyka w duszę.
Z każdego kąta
błyskają ślepia
nienawiścią przesiąknięte,
wiesz, że nie chcesz
ale musisz
złością pałać
z jadem
słowa wypowiadać.
Nasączony czarcią mocą
wiarę opuściłeś,
miłość zbezcześciłeś,
ścieżkę nocy wybrałeś
zostawiłeś ją bezradną.
-----ANTEK-----
-----DRUGIE OBLICZE-----
Czarna dusza
czarne myśli
czart kieruje
czynem, słowem, zazdrość, zawiść, chciwość
szepcze, kusi
spokój płoszy
na bliźniego
uprzejmie donosi.
Miałeś miłość doskonałą
z czasem rutyna
oczy zaćmiła,
stała się bladą, wypłowiałą.
Szatan słodki, czuły
łyżkę dziegciu
wtyka w duszę.
Z każdego kąta
błyskają ślepia
nienawiścią przesiąknięte,
wiesz, że nie chcesz
ale musisz
złością pałać
z jadem
słowa wypowiadać.
Nasączony czarcią mocą
wiarę opuściłeś,
miłość zbezcześciłeś,
ścieżkę nocy wybrałeś
zostawiłeś ją bezradną.
-----ANTEK-----
100
-----OKNO CZASU-----
Spoglądam w okno czasu
nie opodal tworzy się
zapał istnienia
otwiera ścieżkę prawdy
spontaniczność wiary
w ideały
lśni jak promienie
odbite
w zwierciadle dokonań.
Przebiegło truchtem
trzy dziesięciolecia
wiara
zostawiła piętno,
spopielił się entuzjazm
w cieniu zdarzeń.
Dni naszej młodości
stworzyły
rekinów biznesu
pazerność
dzikiego kapitalizmu.
Nadzieja
więźniem naszych marzeń
iskrą tli się
w tyglu żaru.
Podmuch
porywu wiatru epoki
z popiołów poderwie
uniesie Feniksem marzeń
naszej wyobraźni
ku kolejnym ideałom.
-----ANTEK-----
101
-----PIERWSZA RANDKA-----
Poznany wczoraj chłopak
czas tak powoli biegnie.
Przypadkowe spotkanie na ulicy
obok figurki patronki hutników.
Znak, czy przeznaczenie?
Ściska w dołku
miejsca nie mogę znaleźć
jeszcze tyle czasu do wyjścia
serce bije jak szalone
wyjdzie?
co powie?
może potrzyma za rękę.
Wybiegam z domu
nogi same niosą,
jest, czeka, trzyma w dłoni
niezdarnie ukrywany kwiat.
Uśmiech dodaje mi odwagi,
spacer po parku
płonę cała,
nic nie widzę
chłonę każde jego słowo.
Pierwsze spotkanie jak chwila
mija nieubłaganie.
W domu rozpamiętuję
nasze wspólne chwile
nieśmiałe spotkanie rąk
spłoszone spojrzenia
jak jaskółki z nut
umykały w dal.
Sama nie wiem
skąd miałam tyle odwagi
pierwszy chłopak,
pierwsze spotkanie
słowa same wyfruwały
z ust jak melodia
w takt akompaniamentu myśli.
Tak długo do jutra
umrę z tęsknoty,
albo nie - zaczekam
zobaczymy się znów.
-----ANTEK-----
102
-----CZARNOBYL-----
-30 lecie katastrofy-
Majowy wiosenny poranek
budzi ludzkie mrowie zabiegane,
nie widzą piękna
zalewającego żyzną
ukraińską ziemię.
Elektrownia kolos atomowy
tętni swoim rytmem
prędzej, więcej, taniej.
Pośpiech wyłącza
instynkty samozachowawcze.
Potężna eksplozja
reaktorów atomowych
wstrząsa na wiele kilometrów
egzystencją.
Pospieszne ewakuacje
ludzi i dobytku.
Wiele istnień pochłania
natychmiast, tysiące później.
Fala radioaktywna
zalewa powoli okolice,
płynie ogromnym obłokiem
na okoliczne kraje.
Panika globalna,
pomoc w opanowaniu skutków.
Zamiera życie.
Katastrofa ekologiczna nieobliczalna
zegar zagrożenia ponownych eksplozji
tyka nieubłaganie.
W psychice drąży tunele
niepewności jutra.
Czekamy
co będzie dalej ?
-----ANTEK-----
103
-----WIOSENNE PRAGNIENIA-----
Maki ust
czerwienią
napełniają czarę
pragnień
nasycenia.
Wonią konwalii
roztaczasz
wokół siebie
zapach pożądania.
W szumie kłosów zbóż
słyszę melodię
twojego głosu.
Krzakiem pachnącego bzu
pieścisz
moich doznań
zaspokojenie.
Wiosno
obudziłaś we mnie
zmysły
ludzkiej chęci istnienia.
-----ANTEK-----
104
-----ODDECH WIOSNY-----
W wiosenne barwy
ubiorę swoją dziewczynę
w warkocze wplotę
usta zabarwię
poziomek
czerwoną słodyczą
bym mógł ją spijać
z zapachem wiatru
igliwia sosen.
Nad głową
aż po horyzont nieba
rozwieszę tęczy koronę.
Pod stopy
mojej kochanki
rozścielę maków
całe naręcza
by stąpając po nich
czuła
igiełki porannej rosy.
W kępach traw
ustawię zastępy świerszczy
w muzyce wiosny
utulę nasze tęsknoty.
Zatrzymam dla nas w ramionach
gorący oddech wiatru
zapachy łąk,
sosnowego lasu.
Upojeni smakiem wiosny
z nadzieją w parze
zmierzymy się z czasem.
-----ANTEK-----
105
-----UKRYTE TĘSKNOTY-----
błahe pragnienia
zdziwione spojrzenia
zapomniane westchnienia
dlaczego ?
bo nie twoje.
Serca rany
otwiera tęsknota
pełne uniesień
pragnienia,
ku wybrance z oddaniem
spojrzenia,
miłosne westchnienia
nieodebrane
dlaczego ?
bo twoje.
-----ANTEK----
106
-----PRZYJAŹŃ DOZGONNA-----
Jesteś sławny, bogaty
wianuszek przyjaciół
W potrzebie każdy
biegnie do ciebie,
kasy, auta pożyczyć
pracę załatwić.
Przyjaźń deklarują wszyscy
na piedestale jesteś
wznoszony stale
ku chwale ogółu.
Passa upada
dni chude nastały.
Z dnia na dzień
pseudo przyjaciół
krąg znika nieubłaganie.
Persona non grata
w kręgach znajomych
jesteś obiektem
nieciekawym.
Myśli biegną szalone
jakim sposobem
jesteś marginesem
salonów elity.
Wczoraj bogaty
satelitą w kręgach,
dziś kosmicznym
odpadkiem spalonym
w pędzie szalonym
aureoli upadkiem
dla innych upragnionym.
Przyjaciół krąg
zamknął się cały
jeden pozostał
przez ciebie niedostrzegany.
Skromny, cichy, pokorny
życie dało mu szkołę,
podał ci dłoń
pomocną w biedzie
kromką chleba
podzielił się jedną.
Poznałeś smak przyjaźni
gorycz rozczarowań.
Ćma nie lubi ciemności
do światła leci,
zaświeci ci fortuna
krąg przyjaciół się zleci.
-----ANTEK-----
107
-----UKORZENIE-----
Na ołtarzu pragnień
swoich marzeń,
był czas rozkoszy
przyszedł rozgrzeszenia.
pochylę czoło
nad czyjąś niedolą
przyklęknę
poproszę Go o przebaczenie
za pychę
myśli zatracenie.
Beztroskie chwile uniesień
ukryję
za boczną nawą niedomówień.
Chleba powszedniego
daj mi Panie
odpuść jak ja czynię
grzechy wrogom.
Obudź nadzieję,
nakarm duszę moją
miłością Twoją
do bliźniego
myśli szalone
uśpię
w ofierze odkupienia.
-----ANTEK-----
108
-----CIELE-----
przy pełnym żłobie
przyjaciele
jak wróbli gromada
zlatują się
biesiadując stale,
żłób pustoszeje
nieubłaganie
odlatują przyja -ciele
pozostajesz sam
jak osierocone ciele.
-----ANTEK-----
109
-----SIOSTRY-----
rodzi się wiara,
nabiera barw nadziei
na doznania miłosne..
Przemierzają we trzy
tereny dziewicze
losów ludzkich
nieodgadnione oblicze.
Miłość, wiara, nadzieja
dumają,
w którą stronę
każda ma skierować
swojego promyka blask,
by zapłonęło
ich ognisko doznań.
Wdarła się między nie
czwarta
nienawiści macocha,
pożarła miłość,
przepędziła wiarę,
nadzieja sama umarła
z tęsknoty
za sióstr korowodem.
-----ANTEK-----
110
-----OŚCI-----
towar deficytowy,
sztuczka magika
zamiast się mnożyć
dzieli na dwoje,
jedno gorę
skonsumowało,
pozostały drugiej
ości.
Nie ma co płakać,
śmiać się
też nie ma powodu,
przyjdzie
czas rozliczenia
miłości,
nie będzie
przebaczenia
pozostaną alimenty
z tej nieskonsumowanej
ości.
-----ANTEK-----
111
-----OBRONA GRANIC-----
z licznej drużyny Bolesława.
Walka była sroga
z wojami Germana.
Obie drużyny
doznały ciężkich obrażeń.
Bolesław ze swoimi
legł na dużej polanie
pośród olbrzymich
prastarych drzew.
Potężne dębowe włócznie
powbijali w ziemię,
gdzie kto stał tam padł
do rana żaden już nie żył.
Bolesław resztkami sił
klęknął na kolano
pożegnał towarzyszy
i skonał wśród nich.
W tym miejscu z włóczni
wyrosło dwanaście
ogromnych dębów,
które do dziś
dają świadectwo
walk Polan z Germanami.
------ANTEK-----
112
----- OKRUCHY SZCZĘŚCIA -----
Tak niewiele do szczęścia
pod nogami
dywan zieleni
nad głową
skrawek błękitu nieba.
Osoby, do której
mogę przytulić się
szepnąć do ucha
kocham cię..
Słodyczy poranka,
śpiewu ptaków
radosne trele
czy to tak wiele ?
To wszystko mam
jeśli zechcę to mieć.
Dotyk słońca,
deszczu wiosenne łzy
czy to tak wiele
potrzeba mi ?
W tęczy wielobarwny pióropusz
ubiera nam niebo Ktoś,
pod nogi ściele
miliony płatków
złoty trzos
czy to tak wiele ?
a jednak coś.
-----ANTEK-----
113
-----ZEGAR NADZIEI-----
Zegar myśli zapomnianych
wśród pożółkłych
fotografii
nikomu niepotrzebnych
zaklętych gestów.
Biegnie wskazówka nadziei
na spotkanie słów,
które tak bardzo
chciałem tobie powiedzieć
lecz nie starczyło
mi wiary i sił.
Nadjedzie czas spotkania
wskazówek naszych dni
spleceni w uścisku mechanizmu
kół zębatych
tygodni i lat
pomkniemy
w odległy nieznany świat
na spotkanie
kolejnego zegara
naszych
niedopowiedzianych chwil.
-----ANTEK-----
114
-----LICHO-----
w głębi nieba
tuż po zmroku
przycupnęło licho
spogląda zachmurzone
na ludzką niedolę.
Mrokiem gęstym kładzie
się nad stawem mgła
do domostw zwabiona
poświatą świec
jak ćma się pcha.
Licho otulone
w mgielną otokę
spogląda przez szyby
pod strzechą
wtopionych chat.
Usta otwiera zdziwione
bieda aż piszczy
w kącie wtulona,
a w ludziach
iskra na strunach
szczęścia wciąż gra.
Zawstydzone
ogon podkula
z tchnieniem mgielnego wiatru
w niepamięć istnienia
umyka wpatrzone
w swój własny
parszywy los.
-----ANTEK-----
115
Urok dębom i bukom
zadała swój.
Za nic słońca
księżyca blask
tylko ku mchom
skłaniała bieli twarz.
Zbłąkanego wędrowca
uwiodła zapachem
zasnął
i pozostał tak już.
Śni o dziewczynie
w sukni z puchu bieli
co tańczy
wśród słonecznych
promieni.
W szalonym tańca rytmie
oboje
uniósł zapach czeremchy,
poniósł w sny cieni
bez powrotu
bez marzeń.
-----ANTEK-----
116
Przez zamknięte już źrenice
sny wieczyste
suną rzędem
na obczyzny ziemię
sny odmienne.
Przemykają udziwnione
obce
tak znajome dawniej twarze.
Pochód czerni sunie
w rytmie kroków żałobników,
kołysana na ramionach
w dziwnym szczęściu
zagubiona.
Sunie dymem ni to cieniem
za swoim
w trumnie ukojeniem.
Na harfie tęsknoty
zanuciła pieśń ostatnią,
odpłynęła w nicość
na fali zagubienia
wygasłą iskrą zapomnienia.
-----ANTEK-----
117
-----ZAGUBIONY CZAS - ALZHEIMER-----
Nadchodzi w nocy
niż koło północy
krzykiem rozdzierającym
daje o sobie znać,
bądź gotowy
znakiem krzyża
wołając pomocy.
Oplecie, otumani,
jad wpuści
sykiem ukołysze do snu.
Zasłuchany w ciszę
stajesz jak słup.
Chwilę to trwa
już świt brzaskiem roznieca
jaskrawość dnia.
Wyszedłeś
do sadu na chwilę
w noc Kupałową
obejrzeć
świetlistość gwiazd,
jak stałeś
tak zaniemogłeś.
Bądź gotów
przyjdzie czas
może to trwać,
zapomnisz o świecie realnym
zamknięty w uścisku gada
co będzie cię pieścił
przez resztę twoich lat.
-----ANTEK-----
118
-----BALLADA O PIESZCZOTACH-----
Kochał niezmiernie
dziewczę piękne i młode.
W nocy i we dnie
nosił na rękach
pieścił na jawie
i pieścił we śnie.
Niemoc nadeszła
na lubą ogromnie
legła na łożu
w śmiertelnej chorobie.
Pieścił i płakał
w nocy i we dnie.
Kiedy złożona została
w mary
poszedł do wiedzmy
co znała czary.
Połóż się w trumnie
obok kochanki
przeleż trzy noce
i trzy poranki,
kiedy ciało wybranki
legnie w grobie
ty będziesz co noc
ją pieścił w alkowie.
Leżała kochanka
co noc obok niego,
pieściła nocami
pieściła we śnie,
tak go pieściła
tak dogadzała
aż po roku do grobu
do siebie zabrała.
Leżą oboje
w sąsiednich mogiłach
nikt nie przeszkadza
w sielance wiecznej,
pieszczą się w nocy
pieszczą się we dnie.
Wieczności im będzie mało
tyle im pieszczot
jeszcze zostało.
-----ANTEK-----
119
-----BUDAPESZT 56-----
/ rocznica powstania Węgierskiego/
skwery przy moście na Dunaju
z Budy na Peszt.
Wyspa i park Małgorzaty.
Place przy Keleti,
zapełnione tłumami ludzi
z entuzjazmem powstania
przeciwko uciskowi sowieckiemu.
Biuro K.P.W.
/Komunistyczna Partia Węgier/
wezwała na odsiecz
odwody zachodnie
zmechanizowanych wojsk
pancernych Z.S.R.R.
Nocą wjechały na ulice Budapesztu.
Taranowano barykady,
miażdżono gąsienicami
tłumy ludzi na ich drodze.
Do rana opustoszały ulice
tylko trupy na placach
świadczyły o zrywie
narodu Węgierskiego.
Żałoba narodowa.
Kolejne dni i tygodnie
aresztowania i wyroki polityczne.
Wiara umarła wraz z nadzieją
w lepsze jutro,
poległ kwiat narodu Węgierskiego.
Zgasło światło i blask w sercach
ludzkich na wiele lat.
-----ANTEK-----
119a
tautogram-
-CECYLIA-
czerwienią
Cecylia czaruje całusy
cokolwiek ceni
chyli czoła
codziennie cierpliwie
czesze czule
czerpie całym ciałem
cząstkę ciekawych
cudzych chwil
człowieczym czasem
ceruje codzienność
cennych cząstek
człowieczeństwa
całość ciszy
cementuje
cennym cygarem
czując
czekoladowe ciastko
cynamonowe
ciągiem cytryny
czerpanej
-----ANTEK-----
119b
tautogram-
-CYGAN-
cygan cygankę
czaruje cybuchem
cokolwiek
czasem cmokając
cybuch
czmycha
cudny
ciemny czad czopem
całując ciemną
cerę
czuje czerwień
czułego czaru
cyganeczki
-----ANTEK-----
119c
tautogram-
-STASZEK-
smarkaty Staszek
spuszcza spodnie
sikając spontanicznie
siorbiąc stara się
sprostać
swojej skaczącej szczęce
subiektywnym
spojrzeniem sąsiad
spieszy sprostać
skulonym swoim
spostrzeżeniom
smakowita szczawiówka
spokojnie spoczęła
spałaszowana
skaczącą
szczęką Staszka
-----ANTEK-----
120
-----NA KRAWĘDZI-----
Zamknięta
czekam
na trzask drzwi.
Lęk powraca
czy będzie miły
czy normalny - wściekły.
Pięścią w brzuch
bez śladów.
Łzy już nie płyną
wyschły ze źródłem nadziei.
Pretekst jak zwykle
problemy w pracy,
źle postawiony talerz,
ponura mina,
uśmiech nie taki.
Walka o minuty spokoju
trwa od lat.
Podbite oko
potknięcie w łazience.
Wymuszony sex
norma - gwałt.
Świat wiruje mi
nad przepaścią,
stracone życie.
Zdrady już nie bolą.
Prę dzień za dniem
w ciągłej huśtawce zdarzeń.
Rozpacz zaciska mi zęby,
dusza krzyczy.
Usta milkną wystraszone
szyderstwami męża.
Ogień oczu ciska pioruny
w pustkę jego spojrzenia,
dodaje bezsilności
mojego upodlenia.
-----ANTEK-----
121
-----PAMIĘTAM-----
Pamiętam
początek wakacji.
Przyjechała do rodziny
na kilka dni.
Nieśmiała wymiana zdań,
uśmiechy na twarzach.
Jej i moje oczarowanie.
Zbliżenie dłoni
splecenie palców.
Iskry napięcia
jak piorun uderzają
w nas oboje.
Spacer, długie rozmowy
wspomnienia dzieciństwa.
Śmiech i radość ze spotkania.
Odpoczynek
nad szumiącym strumieniem
na łące wśród zieleni.
Powolne gesty zainteresowania,
delikatne pocałunki,
pieszczoty płonącymi dłońmi.
Słońce pieści promieniami,
my siebie wzajemnie.
Piersi odsłonięte
ich aksamitne ciało
-agresja podniecenia,
w oczach płomienie.
Dosyć
na tym poprzestańmy
pieszczoty i nic więcej
zanim zajdziemy dalej.
Jej stanowczy protest
przygasza pragnienia
zostańmy przyjaciółmi
tak będzie lepiej.
Może przyjdzie czas
będzie i Mount Everest.
-----ANTEK-----
122
-----ŚCIEŻKA ŻĄDZY-----
W ślad pocałunków
wskazują mi ścieżkę
by gasić twoje pragnienie.
Warkoczem uczuć
oplatasz moje uniesienie
wprowadzasz do ogrodu
moje mgły rozkoszy.
Stąpam po bezmiarach
twojego omdlenia
za chwilę i ja ginę
w twoim bezkresie
zaspokojenia.
Zaglądam w oczu toń
czy już wracasz
czy jeszcze w matni żądzy
się zniewalasz.
Delikatny dotyk
wraca zmysły pieszczotom
w kolejnym niedosycie.
Ukrywam twoje ciało
w objęciach moich ramion,
ty malejesz jak dziecko
w kołysce zniewolona
w płomieniach żądzy
cała zatopiona.
-----ANTEK-----
123
-----BURZA UCZUĆ-----
Oczy nasycam
Z pod rzęs ukrytych powiek
śledzisz
moje gorące pragnienie.
Dłońmi wędruję
po bioder wypukłościach,
pod dotykiem czuję
napięcia uniesienie.
Ustami śledzę
i gonię twoje dreszcze,
cisza drzemie,
ciało woła jeszcze, jeszcze.
W otwartych oczach
czytam omdlenie,
badam dalej
tajemnice ciała
bez wytchnienia.
Uczucia
wielobarwny pióropusz
co chwila
w inne barwy ciebie zmienia.
To bledniesz,
to stajesz się purpurowa.
Zbieram iskry
twojego pożądania
ogień rozniecam szeptem
jak modlitwą
od blasku błyskawic
nagiego ciała.
Ujście pieszczotom
dajemy oboje
by po zdobyciu szczytów
wtulić się w siebie
błogim spokojem.
-----ANTEK-----
124
-----FRASZKI TRYPTYK-----
Dezinformacja
plotką wzleciała,
wróciła,
z igły
widłami się stała..
---------------------
Impertynencja
z uśmiechem na ustach
sztylet w serce wbity
krwawisz
dobiją cię słowem
hipokryty.
----------------------
Ignorancja
skutek zamierzony
ból i cierpienie
na złotej tacy
podana.
------ANTEK-----
125
-----SIEROCY LOS-----
Było ich sześcioro sierot
w macochy sidła oddane.
Lata dwudzieste
ubiegłego wieku
na peryferiach Bukaresztu.
Podła wiedźma
wypędziła ich z domu
na poniewierkę.
Po kilku dniach
dwoje najmłodszych
odnaleziono wyziębnięte.
Pozostała czwórka
zaginęła bez śladu.
Legenda głosi,
że zostali przygarnięci
przez watahy wilków
i w nich się zamieniła.
Wraz z wilkami
atakowali zagubionych
na szlakach Karpat turystów,
z których część zaginęła bez wieści
inni cudem zostali wyprowadzeni
z matni szlaków górskich.
Podobno są nieśmiertelni
jako wyklęci przez wiedźmę
na śmierć ukamienowaną
przez tłumy ludzi.
Błąkają się po bezkresach
Karpat szukając swojego
zagubionego losu.
-----ANTEK-----
126
-----NOC KUPAŁOWA-----
Upojeni
w upalną noc świętojańską
starym obyczajem
pary
rozchodzą się po lesie
w poszukiwaniu
kwiatu paproci,
który tylko tej nocy
rozkwita.
w upalną noc świętojańską
starym obyczajem
pary
rozchodzą się po lesie
w poszukiwaniu
kwiatu paproci,
który tylko tej nocy
rozkwita.
Zatracają się w poszukiwaniach
do białego rana.
Zmęczeni, szczęśliwi wracają
do biesiadowania.
Starszyzna zmęczona trunkami
legła tam gdzie popijała.
do białego rana.
Zmęczeni, szczęśliwi wracają
do biesiadowania.
Starszyzna zmęczona trunkami
legła tam gdzie popijała.
Po nocy i chwili odpoczynku
w Świętego Jana
wyplecione wianki ze świecami
wieczorem na wodę
dziewczęta spuszczają,
ku pomyślności i szczęściu.
w Świętego Jana
wyplecione wianki ze świecami
wieczorem na wodę
dziewczęta spuszczają,
ku pomyślności i szczęściu.
Ponownie zatracano się
w tańcach, śpiewie,
ekstazie upojnych wrażeń
by wracać cały rok
wspomnieniami
do beztroskich
Kupałowych chwil.
-----ANTEK-----
w tańcach, śpiewie,
ekstazie upojnych wrażeń
by wracać cały rok
wspomnieniami
do beztroskich
Kupałowych chwil.
-----ANTEK-----
127
-----KRWIOPIJCY-----
Srebrny sierp księżyca
cichcem wślizgują się do izby
stwory niepojęte.
Wpatrują się w uśpione twarze
palce na czole
każdemu z nich kładą.
Sny szalone
sny niezbadane
ogarniają dusze
za śnione w nocne koszmary.
Mgły sny zasnuwają
upiory kły w szyję wbijają
soki życia
ze śpiących wysysają.
Nocne godziny
w męce i trwodze
wloką się sekundami
jak ślimaki na drodze.
Nim ranek nastanie blady
zjawy znikają
nasycone życiodajną strawą.
Ludzie zmęczeni
koszmarnymi snami
poranną wypijają kawę
powolnym rytmem
krew w żyłach
krążyć zaczyna.
Nocni krwiopijcy
inaczej nazwani
w pazernych kapitalistów
się pozmieniali.
-----ANTEK-----
128
-----SPOWIEDŹ-----
-wybaczam ci ojcze-
krzyk i rozpacz
wydziera się z gardła.
Macochy szyderczy śmiech
wzmaga mój ból
i wściekłość ojca.
Wybaczam ci ojcze.
Rzemień jak wyrocznia
wisi w futrynie drzwi,
przypomina o biciu
bólu i rozpaczy,
o determinacji
w rodzinnym domu.
Wybaczam ci ojcze.
Pretekst do cięgów
zawsze się znajdzie,
nieodrobione lekcje,
dwója w zeszycie,
wywiadówka w szkole.
Wybaczam ci ojcze.
Klęczenie na grochu
-nauka pacierza,
ziarnka grochu
wbijają się w gołe kolana
ból pulsuje aż do skroni.
Wybaczam ci ojcze.
Rozlana zupa z talerza,
macochy skarga
kolejny pretekst do bicia.
Plecy w krwawych pręgach,
reakcja w szkole,
zgłoszenie ciotki na milicję.
Ojciec dostaje wyrok
dwa lata za znęcanie.
Wybaczam ci ojcze.
Chwila spokoju, żalu do ojca
zlewają się w jeden wielki gniew
za takie traktowanie.
Wybaczam ci ojcze.
Nie ma już miejsca dla mnie
w domu rodzinnym.
Czternaście lat - macocha
wypędza mnie
za milczącą zgodą ojca.
Wybaczam ci ojcze.
Wyruszam w świat nieznany
z bagażem wspomnień
dziecięcej krzywdy i upokorzeń.
Wybaczam ci ojcze.
-----ANTEK-----
129
-----PIASKUN-----
W pogodny upalny
wieczór sierpniowy
spacerując samotnie
po nad wiślańskiej plaży
siadła zatroskana i duma.
Wtem zawirowało
tumanami piasku
poszybowało aż po horyzont
zamglone powietrze
z kryształkami żółtego piasku.
Powoli zaczęły opadać
wyłaniając potworną postać
zlepioną a piasku i wody.
Nachyliła się
nad przerażoną dziewczyną
zazgrzytała słowami
z piaskowego gardła,
uniosła ją nad wirującą głowę
przytuliła
do zapadającej się piersi.
Zawirowało, zaszumiało
chrzęstem piasku,
postać zanurzyła się
z przerażoną nastolatką
w sypkiej piaszczystej plaży.
Do dziś szukają jej
w wiślanych wodach,
sprawdzają monitoringi,
przesłuchują ludzi.
Słuch i ślad urwał się
przy nad wiślańskim nabrzeżu.
Zaginęła jakby nie istniała
smutek i nudę
ze sobą zabrała.
-----ANTEK-----
130
-----JESIEŃ-----
Jesienny poranek
zagląda w twoje oczy
dlaczego nie ja ?
Jesienne perły rosy
tulą twoje stopy
dlaczego nie ja ?
Jesienny wiatr muska
twoje usta
dlaczego nie ja ?
Jesiennych astrów bukiet
ściskasz w dłoniach
dlaczego nie mnie ?
Jesienna księżycowa noc
tuli ciebie do snu
dlaczego nie ja ?
Jesieni życia chcę
przy tobie dotrwać
czy zechcesz ?
Jesieni czas pobielił
nasze włosy,
otulił srebrem skronie,
złotem jesiennych liści
będzie pieścił
naszego życia
jesienne myśli.
-----ANTEK-----
131
-----KOŁO FORTUNY-----
Śmiałe przedsięwzięcia
wielkie idee
namiastka dokonań
marginalne dopełnienie.
Ogromne plany
na wypełnienie wizji
swojej próżności,
czar pryska
w zwiędłej iluzji.
Z kapelusza wspomnień
wygrzebiesz
stare pragnienia,
które przy dobrej woli
mogą w realia
się pozamieniać.
Wniosek jest prosty
zmień słowa wklęsłe
w czyny wypukłe
a myśli
z marzeń szkatuły
wrzuć
do koła fortuny.
Zmielą się myśli
zmielą się słowa
i przyszłość stanie się
jasna, prężna, gotowa.
-----ANTEK-----
132
-----KRÓLOWIE ŻYCIA-----
Królowie życia skoro świt
na głodzie alkoholowym
wypływają z domów.
Punk zborny - docelowy
sklep monopolowy.
Z braku miedzi skomlą
o grosze przechodniów.
Stawka na siarkola
się uzbierała.
Szczęśliwi przystawiają butelkę
jak upragnioną kochankę
do spragnionych ust,
smakują szyjkę
i cmokają zadowoleni.
Widać dno,
czas na przedstawienie
proszą o kolejne datki
na szlugi i napitek.
Dzień za dniem jak monotonia
biegną w szeregu.
Tylko oni królowie chodnika
monotonii nie czują
wypatrują kolejnego darczyńcy
jak zbawienia.
Czują się zadowoleni
ze swojego losu.
Dewizą jest wszystko robić
by nic nie robić.
Tylko w sklepie na szybie
wywieszka jak zmora straszy
-kredyt umarł kryzys żyje
kto nie płaci ten nie pije-
-----ANTEK-----
133
-----CYGAŃSKIE MARZENIA----
Konie leniwie
stąpają po bezdrożach
matka tuli tkliwie
gaworzące nieboże.
Stary cygan
na zydlu zamyślony
cmoka cybuch fajki
dawno wygaszonej.
Wraca do dni młodości
żony nowo poślubionej,
tańców przy ogniskach
na leśnych polanach.
W dolinie szumu strumienia,
smaku wina
w pękatych dzbanach.
Śpiewu cygańskich dziewcząt,
zalotów do białego rana.
Rzewnych ze strun skrzypiec
płynących melodii.
Czasami łza tęsknoty
o minionym czasie
ściśnie serce cygana
za zanikającą tradycją,
upojnych nocach
w leśnym szałasie.
Wino, śpiew i miłość
to cygańska potrzeba.
Wolności duszy
jak kromki chleba
do życia mu potrzeba.
Chmur tabory ogromne
suną po bezkresnym niebie,
tak cygańskiego życia
nie poskromi
żadne ludzkie brzemię.
-----ANTEK-----
134
-----SZUMIĄCA STAROŚĆ-----
Z za traw szumiącej zieleni
sękate deski, otwory po nich.
Promienie słońca figlarne, beztroskie
łatają dziury swoim złotym blaskiem.
W podwórzu chałupa stara
w strzechy wtulona objęcia,
za rogiem żuraw
skrzeczy koślawy
pije wodę z cembrowiny drewnianej.
W sadzie za chałupy tyłem
stare jabłonie i grusze
wyciągają ku niebu
konarów poszarpane ramiona.
W skardze do Boga
na skwar bezduszny i suszę,
na swoją zbolałą
korą porosłą drewnianą duszę.
Tylko pod oknem krzywym
opadłych spróchniałych okiennic
różany krzak barwy rubinu
krzyczy zapachem wabiąc motyle.
Na ławce pochylonej nieco
starowinka przysiadła zgarbiona,
pomarszczone oparła dłonie
na kosturze z dębowego korzenia.
Czas tu płynie powoli donikąd
wspomnień czepiając się krawędzi,
uśmiechem łagodząc niezdarność
swojej starości i nędzy.
-----ANTEK-----
135
-----NADZIEJA W SŁOŃCU-----
Słońce gaśnie nad borem
zeszła w krzaki czeremchy
co gąszczem się w jarach ścieli.
Zapach upojny zaległ wokoło
nad łąkami w swojej bieli płynie
doliną ku chałupom przytulonym
jedna do drugiej w kotlinie.
Wpłynął do izby z glinianą podłogą
zapachem nasycił upojnym,
w alkowie rozgościł się błogo
młodych omamił, dodał wigoru.
Pieszczoty w ciemności zdwojone
powielił.
Jak naszedł, tak zniknął
opadła czaru zasłona.
Sny ich naszły upiorne,
topią się w bagnistej woni
mgła im stopy oplata i więzi.
Z ognistymi oczami coś ich goni
zieje i dyszy, łapie za włosy.
Splata ręce i nogi w mazistej grzęzi
wciąga, zasysa w swojej topieli.
Z krzykiem potwornym
budzą się rankiem zmęczeni,
słońce zagląda do izby promienne
wiara powraca
w życie codzienne.
-----ANTEK-----
136
-----RÓŻANA MIŁOŚĆ-----
Idzie miłość po różach
w barwach płatków się nurza
kolce nie ranią przy takim kochaniu.
Cień twojej szalonej miłości
splata się z moim cieniem,
promieniejesz w tej nagiej miłości
jesteś moim najczulszym zbawieniem.
Pozwólmy naszym uczuciom
w kwiecie różanym się rozszaleć
ze zdwojoną siłą powrócą
otulimy je miłości szalem.
Rozłąka nie straszna miłowaniu
nie ma dalekiej drogi
oddalenia po długim rozstaniu
gdy serce rwie się do niebogi.
Rosą z płatków kwiecia róż
zraszam twoje usta i skronie
spijam je z twoich ust
jak najcudniejsze olejki wonne.
Całuję rąbki skromnego przyodzienia
co skrywa najcenniejsze zdroje,
popłyniemy do źródeł grzechu
radość z uniesienia odczujemy oboje.
-----ANTEK-----
137
-----ZIMOWA SPIŻARNIA-----
Jeż do jeża - szanowny kolego
zima się zbliża, chodźmy na zwiady
zobaczy ukradkiem co kryją sady.