Translate this blog to your language (original language - polish)

wtorek, 20 września 2022

ES

 TEKST; --- Strona poświęcona jest Przyjaciółce, poetce Elżbiecie Sitnickiej zmarłej nagle 01.08. 2022 r. Ku jej pamięci, bym mógł sięgać w dowolnej chwili do jej twórczości.

 
IDŹ JUŻ
A idź ty sobie, idź, gdzie chcesz,
po kwietne, wietrzne urodzaje,
zamykam drzwi i wołam deszcz,
niech zmyje wszystko, co zostaje.
Tęsknoty, smutki i "a może",
udziwnień barwy i rozterki,
już nawet księżyc nie pomoże,
choć on romantyk bywa wielki.
Idź ty już sobie, czarodzieju,
tam, gdzie dywanem drogi moszczą,
wprawdzie jak ty, takich niewielu,
ja układ zawrę z samotnością.
I będę błądzić po bezdrożach
i zrywać kwiaty, co nie były,
szeleścić słowem na urodzaj,
z księżycem pić, ile w nim siły!
E.S. 
 
 
W SZELEŚCIE LIŚCI
Szeleszczą liście i szeleszczą,
w nich trudne chwile rozkruszone.
Na pamięć złą i niedorzeczność
jesień podaje mi koronę.
Nie z dzikiej róży są jej sploty
i lauru też ani listeczka,
ona ma chronić od spiekoty
ludzkiej sympatii, gdy zdradziecka.
I cichną z wolna śpiewy ptasie,
zieleń przygasa i rdzewieje.
Zabierz jesieni poniewczasie
płonną i smutną mą nadzieję.
A ja zostanę w cichym deszczu,
w wietrze, co tańczy wśród gałęzi,
z wiarą, że nie utonę przez to,
że jeszcze kiedyś się poszczęści...
E.S.

JESZCZE BĘDZIE SZCZĘŚLIWIE
Jeszcze będzie radośniej i jaśniej,
zatrzaśnięte się jeszcze od trzaśnie!
Jeszcze miłość zgubiona się znajdzie,
jeszcze Mozart znów będzie w Mozarcie.
Jeszcze kwiaty zapachną radością,
jeszcze wiosna przybiegnie nam wiosną,
jeszcze dłonie spotkają swe dłonie,
jeszcze nie raz przed wami się skłonię.
Świat odżyje bogatszy, piękniejszy,
a poeci wysypią wór wierszy.
Jeszcze Pan Bóg się nami zadziwi
i pomyśli: - To ludzie szczęśliwi!
E.S.
 
 
DŁOŃ ŻYCZLIWA
Nie potrzeba nam drogi w pół - drogi
ani świata w pół - świata nie trzeba,
niech ominą nas wszelkie pożogi,
nam wystarczy kawałek chleba.
Dobrą dłonią podany i szczodrze
smarowany bliskością i ciepłem,
a za oknem huragan niech krąży,
gdy my razem, on nas nie dosięgnie.
Tyle plag dotknęło już ziemi
i zebrały swoje ciężkie żniwo,
ale ludzie, choćby przerażeni,
chleb podali swą dłonią życzliwą.
E.S. 
 
 
MAŁE CUDA
Szeptały dachy małych domów,
te najwrażliwsze, prosto ludzkie,
że ktoś dziś komuś bardzo pomógł,
wiatr to usłyszał, poniósł w jutrze.
Matka z tkliwością do córeczki,
a w oczach dziecka ukochanie!
Gdzieś na mogile światło świecy,
że wciąż pamiętać nie przestanie!
I z małych cudów dzień buduje
człowiek raz wielki, a raz mały.
Czas się przesuwa, świat wariuje...!
Z tańca chochołów uciekamy.
Jak wyspy, które ocaleją,
enklawy myśli, odczuwania,
że ziemia, wciąż nam matką Ziemią,
a pomnik (?!) - tylko MYŚL zasłania.
E.S
 
 
DNI MI ODMIEŃ
Dni mi odmień zapłakane deszczem,
słowem wymość chmurność i bezchmurność.
I motyli, motyli chcę jeszcze,
serc ich ciepłych, w których czuję ufność.
Znajdź to wszystko, co gdzieś pogubiłam;
sen znikomy na koniuszku świata,
wtedy wejdziesz, gdzie mieszka bezsiła,
ufna, miękka, przytulona w kwiatach.
Tam zamieszkaj jak cichy wędrowiec,
dziś obecny i obecny jutro.
I obiecaj, że często mi powiesz,
że przeminie moje dawne smutno.
E.S. 
 
 
BAROWA POGODA
A deszcz tańczy na wietrze i tańczy!
Wielki balet, lecz ty w domu zostań.
Popatrz w okno, a sok z pomarańczy
niechaj płynie jak złota euforia.
 
Może kropla wermutu do soku?
Może więcej i więcej, bo dziś
taki wielki w człowieku niepokój
i już nie wie czy zostać, czy wyjść?
 
Bo pogoda barowa i gorzej;
w wietrze tańczy i bielutki śnieg!
Jak tu głowę wychylić, mój Boże?
Miękki fotel włącza trzeci bieg.
 
Już zostanę pod kocem i z książką.
Druga kawa? A może już nie?
Taki dzień jest barową gorączką,
o poranku już każdy to wie.
E.S. 
 
Kontroluj albo ufaj,
drugie jest misją trudną.
Ufność jest stanem ducha,
kontrola, lęku studnią.
E.S.
 
ZŁODZIEJKA
Zima pozy przybiera,
właśnie rządzi przechera!
Wiosna w kącie przywarła,
dzisiaj cicha i marna.
Teraz bije dwunasta,
Zima pędzi przez miasta,
konie sypią spod kopyt
złote skry, śnieg się topi,
bębni w rynnach radośnie,
cicho szepcze o wiośnie.
Dobrze, że Zima przyszła,
kępa trawy to wyzna,
gdy się w śniegu utopi,
spije to, co się skropli
i wybuchnie zielenią,
wszyscy aż oniemieją!
Podziękują Złodziejce,
która złote ma serce
i użyźnia tę ziemię,
aby Wiośnie przestrzenie
przygotować za kradzież
w podzięce!
E.S.
 
Zaszeptały Szeptuchy Podlaskie,
za srożyły się wojną na wschodzie!
Była wiosna, bo to kwiecień właśnie.
Zamroziły! I wiosna po lodzie!
E.S.
 
W LESIÓWCE
Przede mną cicha, dobra przestrzeń
i noc przede mną ciemna,
ni ludzi, tylko psiaki wiejskie
o czymś szczekają, trwa gawęda.
Daleko światła miejskich ulic
i rozedrgane niepokoje.
Tu noc serdeczna mnie przytuli,
cisza owinie i ukoi...
( takie miejsce, gdzie świata już nie ma,
takie miejsce, gdzie czas się zatrzymał,
żadnych widzów ani żadna scena,
nikt nie klaszcze i nikt nie przeklina )
...tutaj ptaki śpiewają najbardziej,
tutaj słyszę serca motyli,
tutaj brzozy w ostatnim akcie,
jak Mojry, przędą dobre godziny.
E.S. 
 
ŻEBY...
Żeby drogi już tylko proste,
żeby słowa już nie na wyrost,
żeby nikt nie był w domu swym gościem,
żeby to co się śniło...zdarzyło.
Żeby zimą latały jaskółki,
żeby sady dojrzały już wiosną,
żeby rany trawą porosły,
a nowiny radością niosło.
( strofa dopisana dzisiaj )
Żeby pokój na Ukrainie,
żeby oni w domach bezpieczni.
Żeby u nich rosół w gościnie,
a przed oknem dumny słonecznik!
E.S. 
 
LATANIE
I jeszcze wers, i jeszcze trzy...
Cisza co trwa. Trzasnęły drzwi,
lecz chroni noc, gęsta jak miód
i pisać znów, i znowu trud.
I rosną skrzydła, rosną wciąż!
Ziemio nie trzymaj i nie wiąż!
Podniebny taniec, nocny lot...
Nie, nie przestanę! Wzlot to wzlot!
Nad ranem niżej, niżej już...
Rozprzęgam więzy bratnich dusz.
W okno zagląda blady świt...
nogi wrastają w twardy byt.
E.S.
 
 
GDZIEŚ TAM...
Gdzieś tam motyle śpiewają,
gdzieś świat się budzi piękniejszy.
Rosy na trawach nie rozpaczają,
poeci słyną z radosnych wierszy.
Gdzieś tam noce utuleń spokojne,
misie ciepłe w objęciach maluchów.
Nikt tam nie słyszał o wojnie,
od bombardowań tam całkiem głucho.
I noc tak, i wieczór, i ranek,
i człowiek się budzi człowiekiem.
Pytasz: - Gdzie świat ten zastanę?
Odpowiem: - Nie wiem. Już nie wiem!
E.S.
 
 
GŁOS EUROPY
Czasami słowa za cicho myślą
albo nie mają odwagi
krzyknąć, oślepić, błysnąć!
Czynem stać się i sprawić,
by słowo ciałem się stało,
od słów się zawsze zaczyna.
Płakało, szarpało, myślało -
- słowa to zawsze przyczyna.
Nim Europo wypowiesz
słowo swoje ostatnie,
bądź gotowa na spowiedź,
bo spowiedź będzie tu faktem.
E.S.
 
 
ACH, GRAJCIE...
Niechaj nas gości gościniec,
niech los się na piórze owinie,
niech pióro poety opowie
o tych, co leżą już w grobie,
o tych, co wiersze pisali,
o tych, co pieśni śpiewali.
Ach, grajcie poeci uparcie!
Ach, grajcie poeci zażarcie!
Ach, grajcie słowami na harfie!
Niech świat się do życia obudzi!
Niech świat się obudzi z różańca.
Niech świat się obudzi do Boga!
Niech Bóg to nie będzie już trwoga.
Niech Bóg się do ludzi przebudzi,
i niech uczyni z nas ludzi!
Ach, grajcie poeci uparcie!
Ach, grajcie poeci zażarcie!
Ach, grajcie słowami na harfie!
11.02.2018. Elżbieta Sitnicka
 
 
CZERWONY KAPTUREK
Ile strachu w Czerwonym Kapturku?
Ile pragnień zwieńczonych czerwienią?
Pochowane w umysłu zaułku.
Kipią, walczą, nie giną, lecz drzemią.
Wilcze oczy niebezpiecznie płoną,
kły swym lśnieniem budzą dreszcz na plecach,
a dziewczynka z niejasną pokorą
jadło niesie, drapieżnika wznieca.
W każdej baśni wiedza nie dla dzieci,
tam spisane mądrości pokoleń,
jak w tragedii antycznej los świeci
symbolami, by ktoś przywdział zbroję.
Wilk z Kapturkiem jak kat i ofiara
połączeni konieczności przędzą.
Zawsze razem i tak od zarania
uwikłani w zabójczą zależność.
E.S. 
 
ŚPIEWAJ DZIEWCZYNKO
Zaśpiewała dziewczynka w piwnicy,
głos jej niósł się od ściany do ściany.
A tam w schronie mieszkańcy ulicy
ze wzruszeniem w głos dziecka wsłuchani.
Łzy po cichu, a oklaski głośno,
oczy dziecka jasne jak latarnie.
Czy zaśpiewa raz kiedyś dorosłą?
Czy ją wojna zadusi, zagarnie?
Śpiewaj, śpiewaj póki jeszcze życia,
potem śpiewaj w wolnej Ukrainie.
W twoim głosie nadzieja zachwyca
i nuteczki, że ta wojna minie.
E.S. 
 
RÓD ADAMA
Kiedy Adama Pan Bóg stworzył,
spokojny on był, bezrozumny,
a kiedy Ewę mu dołożył,
to jakby dodał gwóźdź do trumny.
I Bóg mu rozum zamontował,
żeby nauczył się obchodzić
z kobietą, której darem słowa.
Taką to Ewę Pan Bóg stworzył!
I rzekła Ewa do Adama:
- Ty nie rozumiesz, ty nie czujesz,
że z raju mi potrzebna brama,
bym mogła czasem tobie ulec.
I biedny Adam wybudował
bramę, co w inne wiodła strony,
a że się trochę sfatygował,
Ewa mu jabłko dała z dłoni.
Lecz nie wiedziała(?), zapomniała(?),
że jabłek tych nie wolno ruszać.
W jej głowie jedna myśl, że brama!
Jej wymarzona! Jak pokusa...
I odtąd męski ród Adama
wojnę wciąż toczy z rodem Ewy,
niejedna przekroczona brama,
niejeden poległ, chociaż przeżył.
E.S. 
 
 
ONA I STRACH NA WRÓBLE
Ach, nie wierzył, bo jak miał uwierzyć,
że ta piękna dziewczyna do niego?
Strach na wróble już tak wiele przeżył,
teraz czuł się jak boso na śniegu.
Raz gorąco, a raz lodowato,
kiedy ona z promiennym uśmiechem
( za plecami, w dłoniach - chyba kwiaty?).
Smutny Strachu, Ty trzymaj się lepiej!
I odtajał od wzruszeń, może deszczu?
I nie straszny on, i wcale nie na wróble.
Wyprostował się, zmężniał i uśmiechnął...
Oj, ty Strachu! Twoje imię brzmi dumnie!
E.S. 
 
 
TO SIĘ ZDARZYŁO 8 MARCA
Gdybym morzem dalekim i przez wody szerokie,
mogła czas twój zatrzymać i przywołać cię wzrokiem,
kiedy róże pachniały, wykupione z kwiaciarni
i choć mrok już zapadał, to ten mrok nie był czarny.
Na bielutkiej pościeli, która na nas czekała,
rozsypałeś te kwiaty, żeby pościel pachniała.
Ogień płakał w kominku dla spóźnionych kochanków,
tak się starał nie zgasnąć, by ich witać o ranku.
Edith Piaf swoim głosem tak niezwykle śpiewała,
byłam taka szczęśliwa i choć grzeszna, to biała.
Moje serce płakało i szeptało bezgłośnie,
ale ty je słyszałeś i tuliłeś jak wiosnę.
Panie Boże coś Wielkim, tego grzechu mi nie licz,
byłam szczęściem pijana, a nim trzeba się dzielić.
Otwierana jak księga i jak księga czytana
z sercem jasnym na przestrzał i miłością pijana.
E.S
 
 
IMPERATYW PRZETRWANIA
Komu dzień, komu bez dzień,
a komu jasności okruchy?
Skrada się poniedziałek
od lęku już ślepy i głuchy.
A tu ptaszek świergoli...
A tu już krokusy zakwitły...
Człowiek odradza się mimo woli
i idzie, chociaż mocno ochrypły.
Słów już nie wypowiada,
bo wszystkie z siebie wyrzucił.
Nadzieja w nim się spowiada,
że chociaż boli, to musi... !
I tak wędrujesz człowieku
przez wojny i pokolenia.
Czasami brak ci oddechu,
ale wciąż kręci się ziemia... !
E.S
 
 
W WIELKIM OCEANIE ŻYCIA
W wielkim oceanie życia,
którym jest Ziemia w kosmosie,
miliardy istnień rozkwita
i człowiek - takie "sto pociech"...
...pływa i dręczy się myślą,
że pływać lepiej nie umie!
Czy po to dano ci wszystko,
żebyś tak żył bezrozumnie?!
Po co ci wojny i zgliszcza,
i po co mord na zwierzętach?!
Ziemia to wielka Ojczyzna,
ona ci to zapamięta!
E.S 

KONCERT DLA UCHODŹCÓW
Gdzieś gra fortepian, dzieci śpią,
muzyka koi myśli.
Choć blisko zło, warczące zło,
świat lepszy im się przyśni.
Gdzie matek ciepły dotyk brzmi,
a ogień tylko pod czajnikiem.
Gdzie dobre dni i dobre sny
wchłaniają tę muzykę.
Gdzie jutro niesie planów moc,
tych słusznych, tych potrzebnych.
A noc? To już przyjazna noc,
snami utula, słów nie strzępi.
I gra fortepian, dzieci śpią,
łza matce po policzku spływa.
Nie płacz mateńko, nowym dniom,
w rękach braterskich, sił przybywa.
E.S
 
 
TYRANOM PRECZ!
Spętany rytm spętanych rąk,
ale wciąż wolne słowa!
Umysł w uporze - wielkie zło
nie może dominować!
Historię znaczy krwawy szlak,
tam Napoleon, Hitler, Stalin.
Ludźmi gardzili, chcieli brać,
swoje legendy budowali.
Miliony grobów, ból i strach,
tak smakowały te legendy.
Teraz następny piewca zła... !
A bądźże ty przeklęty!
E.S. 
 
 
DO KONSTANTEGO
A w dzbanuszku już pierwsze fiołki,
Księżyc srebro wpisał w fiolety,
Lenon tworzy jakieś początki,
a tu jeszcze cisza, niestety.
Ach, Konstanty jesteś, nie - jesteś?
Nigdy nie wiem czy duch, czy ciało,
więc się zrywam z każdym szelestem,
nawet jeśli jeszcze nie dniało.
Ach, Konstanty w cylindrze krzywym
i w dorożce zaczarowanej!
Czy Ty jesteś ze mną szczęśliwy,
czy Ty tylko dobrze udajesz?
Ja dla Ciebie łyżeczką brzęczę,
"kiedy jajko roztłukuję ładnie",
Ty uśmiechasz się z każdym gestem,
"nawet gdy mi łyżka spadnie".
Ach, Konstanty, miłości moja,
taka trudna i taka czarowna,
Tobie śpiewa i woda w zdrojach,
a nie kochać Cię - niepodobna!
E,S
 
W AKADEMII ŻYCIA
Spadający liść
nie urodził się z intencją spadania,
a jednak...
Jak życie,
do śmierci idące,
biegnie życiu naprzeciw.
Idąc wzwyż,
ciążymy ku nieznanemu
z niezaprzeczalną siłą grawitacji.
To jakby Bóg,
odbierając nam życie,
szeptał, że chciał dobrze.
Białe (i) czarne, dobro (i) zło,
"jako na dole, tak (i) na górze"...
Skazani na łączenie niemożliwego.
Jakbyśmy
rodzili się dla wątpliwości
i z brakiem odpowiedzi umierali.
Jakby
każdy na tej ziemi był nieporadny,
nawet jeśli myśli inaczej.
E.S. 
 
 
UKRADNĘ CIĘ
Jeszcze cię znajdę w słów szeleście,
jeszcze cię kiedyś znajdę!
Pobiegnę tam, gdzie przecież jesteś,
zapukam cichym wiatrem.
Pod nieobecność tobie drzewa
wyszumią moje imię,
wiatr tobie rzeką będzie śpiewał,
pluskiem mnie przypominał.
A kiedy sen przypłynie nocą,
w sen twój zawitam nagle,
w myśli pędzące, włosy wplotę,
pochwycę cię...ukradnę!
E.S
 
 
SŁOWA ZDRĘTWIAŁE
Zdrętwiałe słowa bezwładne,
wtulone w kącie pokoju,
oczy szeroko otwarte
i łzy na rzęsach...niech płoną!
Zlęknione i takie nie moje,
i boją się do mnie odezwać,
a nie przywołam, niech stoją,
bo serce moje na przestrzał!
Nie mogę do siebie przytulić,
nie mogę ich sobie zaprosić,
niech stoją naprzeciw bólu,
niech milczą...i tak już dosyć!
E.S. 
 
SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA...
Wy myślicie, że ja twardogłowa,
która piórem tnie jak skalpelem?
A ja tylko rozkochana w słowach,
a ja tylko tych słów przyjacielem.
Mogę z nimi po zbożach buszować,
nad przepaścią przechadzać się łatwo.
One chronią, nie dadzą zwariować,
one płoną jak wewnętrzne światło.
Mogę z nimi do raju i z raju,
bo udźwigną mą duszę zmęczoną,
one znakiem dla mnie na rozstaju,
one serca kruchego osłoną.
Razem z nimi i walczę, i płaczę,
one brzmieniem do snu mnie utulą,
a nad ranem przypędzą z Pegazem,
nowe wiersze niosąc koszulą.
E.S. 
 
 
MY Z CIAŁA
Zatopieni w sobie po granice czucia,
gdzieś na grani szczęścia i nad miłowania,
w jedno bicie serca uwikłani w chuciach -
- nazwane nieładnie? Ale któż zabrania?
My nie tylko z duszy, ale również z ciała!
Ono mówi czuciem, pragnieniem przemawia,
wierszy nie napisze, więc ja tworzę "zamiast"
witraże podniebne, gdzie mieszka obawa...
...czy słowa wystarczą, by ciało obudzić?
Grawitacja pragnień przyciąga myślenie
i wtedy czujemy, że tylko ten z ludzi
może w nas zapisać najwyższe westchnienie...
E.S.
 
 
OSTAŁ MI SIĘ AŻ TEN PCHLAK!
Znalazłam go na śmietniku,
cudeńko po prostu on!
Pcheł miał wprawdzie bez liku,
wydawał też niezły ..hm...swąd.
Ale gdy go ujrzałam,
ten koci wąs i ten wzrok,
w sopel zmieniłam się cała,
a on go rozpuścił - ten kot!
Zabiegów trochę kosztował,
szamponu, ręce we krwi,
lecz gdy się już odbudował,
wszystko go wielbi i drży!
Nawet mruczeniem zaszczyca,
chociaż w pogardzie ma wzrok!
Kot ten to tajemnica,
ale wspomnicie za rok..
Kot na paluszkach i w pląsach
( nawet o dziurze zapomni),
nie będzie on się już dąsał,
lecz kochał mnie nieprzytomnie!
Elżbieta Sitnicka
 
 
POEZJA NIE LUBI ...
Poezja nie lubi celebry,
bo sama celebrą jest.
Wielką celebrą życia.
To jakby pannę młodą
w dwie suknie ślubne ubierał.
Ona nie lubi patosu,
choć patosu w niej wiele.
Ona prawdziwa jest,
kiedy płynie w człowieka,
a nie z niego wypływa.
Czytana hurtem,
powszednieje w sztuczności,
maleje proporcjonalnie do jej udawania.
Od tłumu ucieka, bo w tłumie karleje.
Poezja to misterium w ciszy.
Nie lubi głośnego jej czytania.
Czuje ból wersów okradanych z intymności.
To jak kochanków podglądać,
którzy zaczną udawać,
czując oblepiające spojrzenia.
Nie dotykajcie poezji nieumiejętnie,
najlepiej nie dotykajcie jej wcale.
Wy ją przyjmijcie w siebie...
........................................
zawstydzeni swoim wzruszeniem...
E.S.
 
 
MY NIEOMYLNI
Egipt istniał cztery tysiąclecia,
nam daleko jeszcze do ich trwania!
Przeminęli, suchy wiatr przeleciał,
w piaskach grzęzną gruzy i podania.
Hardzi tacy i nad nieomylni,
z pokłonami u bramy nauki.
Zawsze "czyści" i zawsze niewinni!
Hiroszimę kto za nas odkupi?!!!
Tyle wojen, tyle krwi przelanej
i wciąż człowiek zabijałby brata?!
Idzie naprzód! Nie. Pędzi taranem!
Ślady po nim piasek pozamiata...
E.S. 
 
 
ANEKS DO ŻYCIORYSU
Komu cisza zaśpiewa, kiedy mnie już nie będzie?
Kto odtworzy pieśń drzewa w rymowanym fragmencie?
Komu mrówki piechotą zniosą rosy do dłoni?
Kto dmuchawce przytuli, wierząc, że je osłoni?
Komu deszcze zasłoną, a wichury pogodą?
Kogo inni polubią, gdy już lubić nie mogą?
Kogo schwyta poezja głodna nowej ofiary?
Kto czarować tu będzie, choć nie wierzy już w czary?
Taką listę sporządzam, by się karmić za życia.
Kto wyliczał, spisywał? O, to już tajemnica...
E.S. 
 
 
UMÓWIŁ SIĘ ZE MNĄ NA DZIEWIĄTĄ
Tuż dziewiąta, już czekam,
w głowie minut już szelest...
Może jednak uciekać?
Może niech się nie dzieje?
Może w życiu tym jednak
nie spotkajmy się wcale?
Nuta rzewna przebiegła:
- Jak bez niego? Jak dalej?
Chaos dręczy i dręczy,
myśli gonią i gonią!
Po co tyle mu wierszy
napisałaś natchnioną?!
Fascynował, czarował,
myśli jego niezwykłe!
I płynęła odpowiedź
jaworowo, nad dziwnie...
Może z "listu" od niego
wybrać wersję w zaświatach?
Tam, gdzie dom Konstantego,
gdzie Natalia pieśń splata?
Siódme Niebo zbudować
lekko, tak od niechcenia
i poetów przyjmować...
"...ocalić od zapomnienia".
By, gdy zgaśnie ich życie,
nie musieli wędrować,
lecz wezwali dorożkę,
aby śmierć zaczarować.
Tam się, Marku, spotkamy.
Może być o dziewiątej.
Jeśli będę tam wcześniej,
tłum poetów tam siądzie.
Gdy wybije godzina,
kielich wzniosę do góry...
- Pióro w dłoni Ty trzymasz?!
Pisz już te partytury!....
Elżbieta Sitnicka
 
Dłoń mi podaj. Dziś podaj ją bardziej,
niech me serce usłyszy twe tętno.
I nic nie mów, i bardziej nie hardziej,
bo krwi krople w mych żyłach się zlękną.
E.S. 
 
 
PSIA DUSZA
Ach, kochany Gandhi czy ty wiesz,
czterołapy wielki przyjacielu,
że ja teraz o tobie piszę wiersz?
Tobie równych już dzisiaj niewielu.
Całym sercem oddany i duszą!
Lecz czy duszę ma również i pies?
Niech się mury Jerycha rozkruszą!
On niejednej już duszy wart jest.
On za panem swym wskoczy w płomienie.
Gdyby człowiek ... jemu za to pomnik!
A po psie? Zaledwie wspomnienie,
że był taki i pana obronił.
Wielbiąc siebie pod same niebiosa,
braciom mniejszym zaledwie okruchy,
choć czasami niewarci ni włosa
z tej psiej głowy, której nie przekupi!
E.S. 
 
 
MASKA
W samotności godziny mi płyną,
dyskutuje przyczyna z przyczyną,
aspekt wtrąca też swoje trzy grosze...
Kto następny? Następnych nie proszę!
Już wystarczy tych "za" i tych "przeciw",
pragnę uciec z tej mroźnej zamieci,
otuliwszy się szalem niebycia
siebie ukryć, z tym co do ukrycia.
A na zewnątrz, jak macka lub maska,
oczy zmrużyć i śmiało pogłaskać
to co obok, co dzisiaj się zdarzy
i już więcej nie stawiać ołtarzy.
E.S.
 
Nie zabieraj mej łzy
ostatniej,
ona jedna tańczy
ze światłem...
E.S
 
 
WYSPY SZCZĘŚLIWE
Jeżeli wyspy, to szczęśliwe,
a podróż do nich pod żaglami.
Nocą, gdy gwiazdy pieszczotliwie
sny rozsyłają jak aksamit.
Tym snem mnie wtedy ciepło otul,
gdzie dłonie twoje, jak kołyska,
dotykać będą głodem pokus
i w głodzie tym utonie wszystko.
I tylko ty i ja na wyspie.
Świty nas budzą zasłuchanych
w listeczki drżące nim dzień błyśnie,
drżące jak ciała zakochanych.
A nocą Księżyc, nam przyjaciel,
przyzywa gwiazdy, by śpiewały.
Motyle nocne, w majestacie,
sen celebrują zakochanych.
E.S. 
 
NIE SZCZĘDŹ ŁEZ
Dzień się obudził, wciąż łzy ocierając,
bardzo się stara, ale one płyną,
jakby zadanie swe ukryte mając,
by świat odrodzić za łez tych przyczyną.
Wypłakać śmierci, co przyszły za nagle,
odpokutować miłość odrzuconą,
nie decydować ( nagle to po diable)
czy być kochanką, czy może być żoną?
Oczyścić drogi, co chwastem zarosły,
wszystkie zasłony zerwać i wyrzucić!
W wazony wystawić kwiaty, a nie osty
i z dróg pokrętnych jak najszybciej wrócić.
Deszczem ty płaczesz, dniu listopadowy
i płacz, płacz bardziej, aby nas oczyścić
z myśleń strudzonych aż po bóle głowy,
i z wizji czarnych, choć nierzeczywistych.
E.S.
 
 
PAMIĘĆ W MAKACH ZAKLĘTA
W słodkich makach utuliłam słowa,
wszystkie słowa, których już nie powiem
i ta niema, niema z nim rozmowa,
i te maki sypane na głowę.
Jeszcze w snach ich aż pełne wazony,
słodka czerwień, jak oblubienica,
mnie i tobie opaskę czerwoną
zawiązała na wzburzonych źrenicach.
Ślepi sobą i otumanieni,
między węzłem, a węzłem rozpaczy,
i ta przestrzeń, co pomiędzy nimi:
- Jak ty myślisz? Czy ta przestrzeń znaczy?
Ile można odtworzyć z całości,
jeśli tylko odcinek pozostał?
Czy w maleńkim się można rozgościć
i zapomnieć, że kiedyś był portal?
Za portalem, w kościółku nordyckim,
który w Polsce był już przed wiekami,
czeka ławka, a na ławce skrzypce,
ktoś w nich ukrył melodię przed nami.
Nuty nasze, jedyne, niezwykłe,
ale żadne ich zagrać nie umie,
pozostały tylko nieme skrzypce
i nasz cień na drewnianej kolumnie.
E.S. 
 
 
A CO MI TAM
Może zrobić coś inaczej niż przedwczoraj?
Zamiast milczeć, to roześmiać się do lustra?
Może właśnie przyszła pora,
przyszła pora na "potwora",
żeby głowa, zamiast pełna, była pusta?
Głupi wyraz wymalować na swej twarzy
i przyglądać się radośnie z zadziwieniem.
Wszak każdemu to się marzy,
żeby przybrać wyraz twarzy,
który zmierzy się z surowym swym spojrzeniem.
Jak wyłomy w wyuczonej moralności,
łobuzerskie i prześmiewcze - "a co mi tam"!
W gardle dławi kilka ości
wkodowanej moralności,
ale przejdzie i noc będzie znakomita! 
E.S.
 
 
CZARNY ZAPRZĘG
Nie mam siły na życie,
nie mam siły na trwanie.
Anioł Stróż doskonale
wybrał nowe mieszkanie.
Już walizki otwarte,
w innym świecie jest wakat,
tylko życie uparte....
Anioł siadł i zapłakał.
Zamówiona dorożka,
czarne konie w zaprzęgu.
Tylko podróż ( nie odstrzał),
a tu skargi petentów....
Jeszcze chwila, mój Boże,
dłuższa może niż chwila.
Skrzypią koła w powozie,
jakoś jeszcze wytrzymam....
E.S. 
 
 
KASZTANY
Wieją wichry i deszcze padają,
jakby chciały nam duszę zapłakać.
Nie zadawaj się z całą tą zgrają,
skrawki szczęścia pozszywaj na zapas.
Do kieszeni włóż lśniące kasztany,
ogrzej dłonią, aż staną się ciepłe,
bo w kasztanach jest urok schowany,
na nadzieję, na miłość, na szczęście...
E.S.
 
 
LIST TRZECI
Wielgaśny był ocean snu
i sny w nim śniłam nieprzytomne.
Listy pisałam do bóstw stu,
nie odpisały lub nie pomnę.
Jeden pamiętam - list do ciebie,
który pisałam wiele snów.
Raz byłeś księciem co po niebie
rozwieszał zorzę w barwie słów.
A innym razem, jak kot czarny,
ulicą ciemną szedłeś do mnie.
Ścigały cię światła latarni...
Przemknąłeś, mruczysz...lecz nieskromnie...
E.S. 
 
 
LISY
Ktoś się wczoraj zaprosił na miłość,
jak niechciany weselnik pojutrza.
Nie pomyślał, że się przedawniło,
że obecność jego będzie krótsza.
Przyszedł w futrze aż z lisim kołnierzem
tak przekonany o magii swych słów,
że nie przewidział, iż nie uwierzę.
Magiczne słowa już pokrył kurz.
Oszukani raz setny i pierwszy,
wyuczeni, by wierzyć, gdy płacz,
omijamy biesiady bezczelnych
i toniemy, gdy ktoś zacznie łkać...
E.S. 
 
MARTIN EDEN *
Szukał szczęścia tam, gdzie go nie było,
bo tak sobie wyobrażał szczęście.
Nie pomyślał, że obce kusiło,
bo nieznane, jemu niepojęte.
Szedł w przestrzenie nieznane i wrogie,
marzeniami brukował trudności.
Zaprzeczeniem krzyczała odpowiedź,
a on szedł coraz głośniej i mocniej.
Coraz lepszy, mądrzejszy doniośle,
pragnął siebie miłowaniem zbawić,
ale miłość w pustocie nie rośnie,
nie istnieje, gdy braknie podstawy.
Gdzie się inni bawili, kochając,
pili miłość, jak piją szampana,
on przez sztormy i nie dojadając,
brnął by sprostać i nie być tym "zamiast".
A gdy stanął na wyśnionym szczycie
i zrozumiał, że nie było warto,
na pytanie - czym jest jego życie?
Odpowiedział, skacząc w morza gardło.
E.S. 
 
Szukam szczęścia
w kropli deszczu,
którą zatrzymałam
w spadaniu.
Niewiele to, ale...zawsze...
E.S. 
 
 
CZARODZIEJU DOPOMÓŻ
A kiedy przyjdzie pełnia pełń,
zapalę świecę, wzniosę śpiew,
popłynie cichy, monotonny,
wsparty zapachem belladonny,
by u lunarnych stanąć wrót
i czekać, aż się zdarzy cud.
A słowa moje wśród słów proste:
- Księżycu srebrny, daj mi ostrze,
bym wycinała nim jak w szkle,
to wszystko co się ukryć chce
i tam, gdzie miłość zakłamana,
umiała rzucić na kolana,
aby odsłonić mamień fałsz
i odbrązowić, odkryć twarz,
która za maską wrażliwości
kusiła, mówiąc, że najprościej
żyć w prawdzie, aby prawdę dać,
a ja ci mówię: - Nie chcesz znać
MIŁOŚCI, KTÓRA TYLKO SŁOWEM,
BO ZA TO SŁOWO, TY DASZ GŁOWĘ!
Więc proszę słowem, które proste:
- Księżycu srebrny, daj mi ostrze,
bym wycinała nim jak w szkle,
to wszystko, co się ukryć chce...
🌙 E.S.
 
 
ŻEBY WŁASNĄ DROGĄ
Żyj życie powoli,
jak radzą anieli,
a zdołasz zestroić,
co chcesz, a co chcieli
dla ciebie najbliżsi,
zanim pomyślałeś,
odrzucić czy ziścić?
Nim sobą się stałeś.
Żyj życie powoli,
bo nigdy nie zdążysz,
zrozumieć co twoje,
nim życie się skończy.
Bo bieg nakazany
ogłupi cię w tobie.
Nim zadasz pytanie,
ktoś rzuci odpowiedź.
A ty ciągle niemy,
nucący przeboje,
nic w sobie nie zmienisz,
nie poznasz co twoje....
E.S. 
 
I poeta musi wybierać,
czy umysłem ma swój wiersz poskładać?
Czy też może, jasna cholera,
ze swym sercem ma w wierszu pogadać?
E.S.
 
I cóż mam rzec ja?
Drobina piasku na pustyni
spragniona Twych słów powodzi?!
I cóż mam rzec ja?
Że słońce to już zgasło?
Nie wzejdzie i nie wschodzi?
Echem z przeszłości niesione
jeszcze duszę uniesie,
zaśpiewa....
Podzwonne wielkości...
podzwonne nieśmiertelności....
18.11.2017. Elżbieta Sitnicka. 
 
 ....żurawie - 
dusze tych, którzy odeszli 
- żeglujące po niebie...
i puste miejsce w kluczu dla może, 
mojej duszy......
E.S
 
 
LECĄ ŻURAWIE.
A "żurawie, jak stateczki, lecą po niebie", *
ich cień zapomniany, niedościgły na ziemi.
Kto je dostrzegł - pokochał, choć sam o tym nie wie,
będzie błądził po życiu, wciąż tęskniąc za nimi.
Za ich lotem wysokim, za kluczem tajemnym,
za brzegami cichymi, do których wciąż płyną.
One tak doskonałe, jak człowiek mizerny,
one myśli zarzewiem i pragnień przyczyną.
Kiedy w życiu pogasną w rozpaczy nadzieje
( zamiast szlakiem wysokim to ciemną doliną ),
dzień nie budzi się jasny, tylko mrokiem dnieje,
klucz żurawi na niebie - do życia przyczyną.
Jak te statki, co płyną ku nieznanym lądom,
poszukując spełnienia, choćby świat już ginął.
Na ich skrzydłach stąpamy, tam gdzie nam nie wolno,
wędrujemy ku sobie, choć nasz czas już minął.
E.S. 
 
 
MODLITWA JESIENNA
Posępnych dni oszczędź mi, Panie,
bym nie musiała już się skradać.
Straconych dni oszczędź mi, Panie,
w strugach smutnego listopada.
Zabierz ode mnie noce ciemne,
gdy jak zesłaniec na wygnaniu,
z gwiazd wyczytuję to, co piękne,
bym mogła Tobie do wrót zanieść.
Nie każ przytulać dni deszczowych,
gdy deszcz ze łzami wymieszany.
Pozwól cichutko, w cieniu powiek,
doczekać myśli wiosną tkanych.
E.S. 
 
KOCHAJ MNIE CHWILĘ
Kochaj mnie chwilę, tę wielką, jedną,
którą pochłonie czar niepamięci.
Kochaj mnie trudną, kochaj mnie świętą,
jakby przed nami czas jeszcze pędził.
Gdzieś w tatarakach i liściach złotych
pochwyć mnie, przytul, aż tchu mi braknie,
a potem pogłaszcz, jakby pieszczoty
mówić umiały, gdy słowa w gardle
zamarły cicho, aż przestraszone,
że nuta zagra w nich już fałszywa,
bo po co one i komu one,
gdy spojrzeń rośnie dziś perspektywa.
Kochaj mnie chwilę i tylko chwilę,
tę wielką jedną, bo czymże życie
bez chwil szukanych w prostych dróg pyle
i znalezionych w niemym zachwycie.
E.S. 
 
KIEDY NIE ROZUMIESZ
Dni bywają namiętnie zawiłe,
kiedy nie wiesz czy łza to, czy krzyk?
Chcesz zrozumieć, czasami na siłę,
co ci w duszy zaburzyło rytm?
Wtedy dusza leciutko się słania,
jakby trochę pijana we mgle.
Chcesz zrozumieć, chcesz myśli doganiać,
ale one umykają w tle.
Ty w pogoni, w zamęcie, w nieładzie...
Gdzie porządek, logika, gdzie kres?
Wtedy dusza pokotem sny kładzie,
a w tych snach zapisany jest sens.
E.S. 
 
 
 
 
 Mam pytanie czy interesuje cię nabycie tomiku moich wierszy 80 szt. za 35 zł. + koszt przesyłki 5 zł.
Robię listę do wysyłki.
Czekam na odpowiedź. Dziękuję. Jeśli tak to podam dalsze dane, jeśli nie napisz nie!.
 
 
 Witam. Podaję nr. konta i ewentualnie adres do wysyłki na tomik wierszy. Jednocześnie proszę osoby wpłacające o podanie adresu do wysyłki. Tomik będzie pod koniec marca, więc pieniążki jak wpłyną, będę zapisywał i sukcesywnie wysyłał tomik / 80 najpiękniejszych wierszy wybranych z ponad 500/. W/g tego co pisałem za 1 tomik 35 zł. + koszt wysyłki w kraju 10 zł, za granicę 15 zł. Koszt wysyłki jest jeden obojętnie na ile tomików się zdecydujecie, np - 3 tomiki 105 zł. + 5 zł. Adres Antoni Piendyk - 27-400 Ostrowiec Świętokrzyski - Osiedle Słoneczne 27/60, Nr konta bankowego Santander Bank Polska Antoni Jan Piendyk 71 1910 1019 2202 0163 3111 0001 - czekam i pozdrawiam serdecznie.
Jesli wpłata będzie do końca lutego tomik będzie ok,10 marca, jeśli w marcu to tomik będzie ok 10 kwietnia