Translate this blog to your language (original language - polish)

środa, 12 sierpnia 2020

Wiersze zebrane wiersze wybrane cz.3.1

 

201

-----NIRWANA-----
Otwórz wrota tęsknotom
zdominuj pragnienia
powróci skryta wena
zagubiona w deltach
w uczuć korzeniach.
Podświadomością
z doliny snów
nakarm
zgorzkniałą karmę
na pewno
Będziesz się śmiać znów.
Zerwij
zasieki kolczaste
oplatające serce
wyobraźnią powróć
do reali.
O zapomnieniu dni
namaluj sen
fantasmagorią chwil
to właśnie jesteś ty.
-----ANTEK------
 
202
-----Zapach ojczyzny-----
Żagle tęsknoty
za ojczystą ziemią
niosą smak dzieciństwa.
 
Jesienne zapachy
ognisk po kartofliskach.
Woń sadów wiśniowych
szkarłatem oblepionych drzew.
Pieśni niesionych echem
hen po urwiskach.
 
Potu koni
po trudach wiejskiego dnia
radosnego ich rżenia
z łbem nachylonym
nad żłobem pełnym owsa.
 
Obrazów farbami mrozu
o ostrych rysach
wyrytych na oknach.
 
Zieleni stawów
kołdrą rzęsy okrytych
koncetu żab
przed zachodem słońca.
 
To wszystko ukryte
w pamięci
tęsknoty wywołuje miraże
zapachy ziemi ojczystej
grobów bliskich
wracających w snach.
-----ANTEK-----
 
203
-----W czasie zaklęte-----
W kątach
gdzieś poupychane
w szufladach,strychach
zakamarkach
leżą wspomnienia
w bibelotacy
dawno pozamieniane.
 
Wspomnienia
iskrzą się blaskiem
pożółkłych fotografi
dumnych postaci,
krajobrazów
dawno zapomnianych .

Ścieżki młodości
zaklęte w obrazach
z chwilą dotknięcia
ożywają słowa
dawno wypowiedziane.

Gra złudzeń
uśmiech
blask oczom przywraca
w myślach gorących
do czasu
dawno minionego.
-----ANTEK-----

204
-----JARMARK 50 -ych LAT-----
Na jarmarku
donośny krzyk szmaciarza
-kupuję szmaty
za nowe wiadra, garnuszki,
fajans i inne graty-
Cygan brodaty
ostrzy noże, nożyczki
łata cyną dziurawe garnki.
Na uboczu kowal z synem
rozłożył kuźnię
zakuwa końskie kopyta
Żar z paleniska bucha,
Syn młotem wywija
bo kolejne konie czekają
w rzędzie do podkucia.
Gospodarze w oczekiwaniu
gawędzą, cmokając fajki
kłęby dymu puszczając zapamiętale.
Wędrowni trubadurzy
pieśni rzewne śpiewają,
ludzie przystają słuchając
drobniaki do kapelusza im dają.
Nieopodal kuglarze
butelkami w powietrzu żonglują,
inni noże połykają
na oczach przerażonych ludzi.
Doliniarze czujnie obserwują chłopów,
co by którego oskubać z gotówki
za sprzedaną krowę i świnie
z trudem wyhodowane w oborze.
Krzyki, nawoływania
do kupowania, oglądania
powoli cichną w dali
koniec jarmarku się zbliża.
Gawiedź w furmankach
na zydlach sadowi się wygodnie
obwieszona zakupami
do rodzinnych wiosek wracają
nasyceni jarmarcznym zgiełkiem,
bogactwem przeżytych wrażeń.
-----ANTEK-----
 
205
-----POWROTY WIARY-----
Warkoczem miłości
scaleni w jedność
budujemy wiarę.
Walory osobowości
dominują w realu
odzyskana nadzieja
strunami wierności
płynie z dali.
Determinacja uczuć
woła nas
głosem ocalenia
odnalezionych słów,
splecionych dłoni
uniesionych do Ciebie
z pochylonym czołem
w pokłonie oddania czci.
-----ANTEK-----
 
206
-----OBIETNICE-----
Otwarte rany ziem naszych
przez wieki w poniewierce
skołatanych.
Szkarłatem krwi zalewanej
obiecanych nadziei
niedotrzymywanych.
Pragniemy dziś i teraz
pracy, chleba, szczęścia
na ziemi ojczystej
nie tej zza oceanu
wyimaginowanej.
Nie trzeba nam obietnic
perspektyw świetlanych
gdzieś tam w nieokreślonym
historycznym czasie.
Widzimy jak się elity bawią
dziś i teraz.
Dla nas pospolitego plebsu
obietnicą kuszącą
mirażem szczęścia jutra.
Co by karki zginać
potulnie przyklaskiwać,
zaciskać pasem
burczące brzuchy.
Nie dostaniecie i tej jałmużny
jeśli nie okażecie
swojej pokory i skruchy.
-----ANTEK-----
 
207
-----ŻYCZENIE-----
Na święta narodzenia Maleńkiego Pana
Co by się wam wiodło na stół stawiam szampana
Samych sukcesów życzę kochani rodacy
W życiu osobistym i zadowolenia z pracy
Żeby życzenia utrwalić zdrowie wypiję
Szanownej gospodyni nich nam długo żyje.
-----ANTEK-----
 
208
-----Miniaturki-----
Zdrada - zbutwiały pień moralności.
Gorycz - ściana płaczu bez łez.
Wątpliwość - cisza przed burzą zdarzeń.
Zazdrość - złudzenie cierpienia duszy.
Dominacja - walka czynów nad słabością.
Spowiedź - uśmiech do sumienia.
-----ANTEK-----
 
209
-----NIENARODZONE-----
Długo oczekiwane
w miłości nadzieja,
kolejne tygodnie
pod sercem powstaje
nowe życie.
Tworzy się maleństwo
wraz z rozwojem
budzi się we mnie miłość.
Wszystko podporządkowane
upragnionej ciąży.
Myślami wybiegam
patrząc na radość
dzieciaków
na placach zabaw.
Czuję ciepło
rozlewające się po ciele
energię cudu istnienia.
Czwarty miesiąc
płód zamiera, poroniłam.
Położna
chcesz zobaczyć dziecko?
podaje martwe ciałko
mieszczące się na dłoni
rączki, nóżki, główka.
Rozpacz wstrząsa mną
w nieskończoność.
Na maleńkiej mogile
wyrosły już kwiaty
tylko one są żywe.
W moim sercu martwym
gorycz i ból.
Co ono zawiniło,
że mi je Odebrałeś
Pozostawiłeś
smutek i żal?
-----ANTEK-----
 
210
-----CZAS WYBACZANIA-----
Wieczór nadchodzi
najpiękniejszy, wyczekiwany
jedyny w roku.
Za oknem gwiazda mruga,
z kominka ciepło płynie.
Nadszedł czas rodzinnych
spotkań, wybaczania.
Wigilia - 12 potraw
miejsce wolne przy stole,
świątecznie przybranym
do wspólnej radości
z narodzin Pana.
Choinki zieleń przyozdabia
moc zaklęć dziecięcych marzeń.
Pogubione samotności
zjednoczą się
przy wigilijnym stole.
Zapach sianka przywołuje
wspomnienia rodzinnego kolędowania
na pasterce w kościele
przy żłobku Pana.
Radość powróci
znajdzie nasze pragnienia
pogubione słowa
odnajdą drogę
do rodzinnego zjednoczenia.
-----ANTEK-----
 
211
-----DETERMINACJA----
Spłoszone słowa
gryzą zmartwienia,
banałów zmowa
wykonane zlecenie.
Cisza podparta
czeka skinienia,
uległość w pokłonie
garbem sumienia.
wylękłe spojrzenia
gonią zdumione
rozwiane cienie
myśli uśpione.
Asertywnością ciała
buntem, determinacją,
wulkanem gestów
wylej nienawiści lawę,
wypłynie goryczą
żółci zalana.
Z ognia zdobywcy
wykuj sztylety
riposty, sławy.
Wbite na pal
postanowienia wyryte
ujrzą swój blask
w szlifie diamentu ukryte.
-----ANTEK-----
 
212
-----W RYTMIE WALCA-----
W lekkich pląsach walca
płyniesz w moich ramionach
chwile ekstazy tańcem
unoszą na balu nas.
Gwar sali
muzyki szalone rytmy,
gorączka szczęśliwych ciał.
Kreacja pań
motyli prze-barwnych
w sukniach zaklętych barw.
Szampany w dłoniach
sekundy myśli
nadchodzi nowych
refleksji wspólnych czas.
Biją dzwony
kolejny wkracza rok
nawiedzi nadzieję
wplątaną w los.
Niebo ubrane
w sztucznych pióropuszy blask.
W oczach twoich czytam
radość, miłość,oddanie.
Wspólnie wkraczamy
na ścieżkę zmian.
Wtuleni w tańcu po brzask
jednym rytmem bijących serc.
Pulsuje w skroniach
uparta myśl
- czy nadal w pragnieniach
spełniać będziemy
swoje marzenia.
Myślę
- jestem pewien, że tak.
-----ANTEK-----
 
213
-----IRONIA-----
W zamyśleniu błądzisz
sznurem myśli
w węzły zaplątanych,
drapiesz strupy ran
sarkazmem zadawanych.
Stare blizny zaognione
z czasem zmatowione
rozjątrzone ogniem złości
na parszywe, zblazowane
bliźnich zachowanie.
Z młyna sylab wypowiadanych
łowisz strzępy ironii
mimochodem wywlekanych.
W sieci misternie splecionej
ukryte cudzysłowy
iglicą harpuna mkną
przez ciebie niedostrzeżone.
Nawleczone w paciorkach zdań
przesączone kurarą
jątrzą ropą żalu
ku skrzętnie ukrywanej
satysfakcji
pseudo przyjaciół tobie oddanych.
-----ANTEK-----
 
214
-----ZAGUBIONE PRAGNIENIA-----
Pod prysznicem zdarzeń
w oparach mgły skojarzeń
biegnę myślami
w obłokach skrywanych spojrzeń.
Bezwstydnie obnażam
swoje pragnienia
zdradzone gesty cichną
z chwilą zwątpienia.
Na nic moje zabiegi
szczere wyznania
ujawnione oblicze
płonie zawstydzone.
Dlaczego serce
podane na dłoni
z uśmiechem nieszczerym
odpychasz jak zarażone.
Milkną iskry nadziei
zepchnięte taranem ironii
na pobocze
autostrady złudzeń.
Grą czasu zniewolone
pokrywają się
siecią zmarszczek
w zaułkach smutku
autopsji kokonie.
-----ANTEK-----
 
215
-----STRUMIEŃ CIEMNOŚCI-----
W strumieniu czasu
wypłukane myśli
drążą
jaskinie samotności.
Ja pustelnik ciemności
przemierzam
horyzonty wspomnień
okryty ślepotą wieczności,
widzę rzeczywistość
w nierealnych barwach świateł
istot splecionych
ze sobą w jedność.
Dominację nad realiami
wypełnia pustka
zbędnych zgrzytów słów.
W milczeniu nieosiągalna siła
nabiera wymiarów
wiedzy wszechświata.
Bądź gotów ją posiąść
rozjaśni barwami tęczy
zakleszczony umysł
-jest tuż.
-----ANTEK-----
 
216
-----MILE ŻYCIA-----
Biegnę ścieżką
usłaną
ciepłem twoich słów
aksamitu płatków
czerwieni róż.
Z losem wkraczamy
w korridę na arenę
nieprzerwanym
tańcem walk
istnienia
moich i twoich
barwami
nasączonych chwil.
Twoje słowa
bliskość twoich ust
wszystko to wplatam
jak bezcenny dar
w sieci czasu
na oceanie żaru
danych nam szans.
Spojrzeniem dotykam
twoich myśli
spłoszonych rybitw
na fali płynących dni,
Nie odliczamy
kolejnych mgnień
upływających lat
gdyż nasza miłość
ciągle zakorzeniona
w nerwach tkwi
wspólnie przebytych
życia mil.
-----ANTEK-----
 
217
-----POŻĄDANIE----
Zaplatana w moich myślach
chabrami łąk
brzęczeniem owadów
kolorem twoich oczu
trzepotem skrzydeł powiek
usidlonych ekstazą motyli.
Chwytam twoją kibić
w kleszcze słodkim
pasmem wzruszeń.
Wabię opowieścią
kształtów bijącego serca
o zapachu uśmiechu
na horyzoncie
łąki twojego ciała.
Strumieniem wzruszeń
przepływam po nim
kąpiąc się w głębinach nurtu
w wirze omdleń
żarze zachłanności
spowiedzi i rozgrzeszeń
naszych ciał.
Łagodną zieleń twoich oczu
rozgwieżdżę
ciepłem rozlewającym się
w naszych
nagich czeluściach.
Chcę, pragnę jeszcze
wołam cieniami grymasów
drżeniem
impulsem pożądania.
-----ANTEK-----
 
218
-AKROSTYCH-
-FORMA POETYCKA-
Wypukłe myśli
Dosadne słowa
Esencją zdań
Sentencją dokonań.
Zgorzkniałe wizje
Częścią zachowań
Zbutwiałej egzystencji
Upodlenia mediacji
Miłości przebrzmiałej.
Epilepsja spojrzeń
Tendencją miażdżącą
Aspiracji wezbranej
Fanfar nieistniejących
Obrazów w miraże
Realiów wetkanych.
-----ANTEK-----
 
219
-AKROSTYCH-
-podwójny- forma poetycka.
W abię modlitwą więc wyba W
D rętwe sumienie mimo wa D
E mpiryzmem zalewasz myśli zł E
S trachu nie skąpisz,upadlasz na S
Z rzędzisz na brak pokory pó Z
C ałując Twój obraz nie czuję ni C
Z ejdź do nas jeśli litość mas Z
U rwij zamiast mirry gałązkę bz U
M agnolii bukiet sam Ci da M
E mbironem jestem w komórki dni E
T alizmanem miłości, pocałunku us T
A firmacja złudzeń to taka Twoja gr A
F alę niepewności zarzuć kotwicą na kli F
O twórz miłosierdzie, odpędź zł O
R adością nasącz Daj mi ten da R.
Y eti zostanę jeśli pozwolisz mi T Y
-----ANTEK-----
 
220
w/g wiersza Szymborskiej
-Jestem za blisko-
-----JESTEŚ ZA BLISKO----
Jesteś za blisko, żeby mi się śnić,
miłość nie fruwa już jak ptak
zasnęła hen w konarach gdzieś
zniknęła z pieśnią szumiących drzew.
Nie twoim głosem melodia łka
pierścień radości zniknęła precz.
Jesteś za blisko, ogień wygasł już
daremne wołanie S.O.S.
Bijące dzwony przygłuchły też,
ciągle za blisko by tęsknić chcieć.
Serce z ciała wycieka jak nieproszony gość,
któremu u stołu zabrakło chleba.
Jesteś za blisko krzyczę, wołam
czy ty to wiesz?
Widzę cię, a nie dostrzegam,
znieruchomiałaś w objęciach snu,
patrzę i ciszą wołam - nie wołam
zbudź się - och zbudź.
Jesteś za blisko by kraść
pocałunki z twoich ust.
Snem wkraczam na arenę zwid
z tancerką na linie balansuję w rytm
a ona wiedzie mnie w krainę rozkoszy,
zagłębiam się w niej jak wąż.
Budzę się z ekstazy snu.
Jesteś za blisko żeby mi się śnić.
-----ANTEK-----
 
221
-----AKROSTYCH-----
-potrójny-
W iśniowy sad W yrośnięty nad podzi W
D ojrzałymi wiśniami D arem lata ra D
E dwarda kusi z E wą co krew w nich wrz E
S makiem owoców S woich wabi bo zbiorów cza S
Z erwała Ewa spory Z drzewa wiśni kos Z
C zaruje Edwarda C udem swoich białych li C
Z głodniały pieszczot Z aśmiewa się do łe Z
U mknęła Ewa ze śmiechem U krywszy się w drzewa pni U
M iłością w nim burzy się M oc u brzegu bra M
E sencja wrażeń E dwarda zrzera, w nim wrz E
T arga myślami pulsuje T łoczy krew, sece bije jak mło T
A drenalina przelew A się, wypływa jak magm A
F alą tsunami swoją F alochron Ewy wprawił w dry F
O saczył ją przy pniu O pory wśród drzew ukryło ech O
R anek okrył ich zimną R osą, ostudził obojga ża R.
Y alowski zamknął ich York w studni bez mia R
-----ANTEK-----
 
222
-----W ZWIERCIADLE CISZY-----
 
Zamyślony w zamglonych luster świat
spoglądam czasami w ich dal.
Z za horyzontu minionych dat
zaproszenie od przyjaciół dostałem na bal.
W blasku Zwierciadeł Ciszy
niezliczonych bratnich dusz
serca jasne jak błyski fleszy
każda wita mnie z pękiem róż.
Czy śnieg 20 stopni, czy mróz po kolana
z Nowym Rokiem wkraczam rad
w labirynt Ciszy Zwierciadeł jako osoba wybrana
nikt mi nie wypomina moich 70 lat.
Z bagażem wspomnień bogatym wszak
staram się sprostać w zgiełku i ciszy
młodzieży gdzie czuję się jak starszy brat
tu każdy każdego wspiera i głos usłyszy
poda pomocną w potrzebie dłoń
wszyscy to wiecie, to czuje się i się wie
chylę przed wami swoją siwą skroń
moc pozdrowień i nieprzebranej weny Wam ślę.
-----ANTEK-----

223
-Dedykacja-warsztat-
Dzięki Tobie powstał ten tomik wierszy,
jesteś moją inspiracją, moją muzą myśli.
Wieczność oddał bym całą
za światłość spędzonych z Tobą dni.
Tylko dzięki Twojej miłości
spokój i wena we mnie gości.
Miłość, zaufanie, którymi mnie obdarowałaś
są źródłem myśli i słów tam ukrytych
tylko do Ciebie zakodowanych wierszem wyrytych.
Między słowami i brzegiem myśli
płynie strumień miłości
szyfrem zakodowanym ukryty.
Niepokorny, wciąż duchem młody
pozbawiony z upływem lat urody.
-----ANTEK-----
 
224
-----OGRABIONY ZE ZŁUDZEŃ-----
Z miliona okruch
rozbitego zwierciadła duszy
spogląda ze smutkiem
na mnie - naiwność
na ludzką pazerność i zdradę.
W ciągu pogoni
za sukcesem i zyskiem
depczą wykorzystane
zbędne już przyjaźnie.
Sklejam okruchy wiary
kolczastym drutem
z ostrych odłamków
kalecząc serce
czerwienią łez zasmucenia.
Już nie biegnę z radością
skradam się
po dawnych ścieżkach
wspólnych śmiechów i spotkań.
Pnę się po skalnej półce
gorzkich wspomnień
tylko tyle pozostało
z wiary w zaufanie
zero tolerancji
ograbionej ze złudzeń.
-----ANTEK-----
 
225
-----GASNĄCE SŁOŃCA-----
Tracę oddech
krztuszę się powietrzem
pustynnej wiary.

Determinacją
wyciągniętych dłoni
chwytam ostrze wiatrów
nad skrajem horyzontów
ostatnich zachodów
gasnących słońc.
W drganiu strun
nadchodzącej wiecznej nocy
sierpem ścinam
gęstniejący mrok.
Rozsiewam
miliardy iskier
w pęczniejących
kłosach nadziei.

Istnienia
zaklęte w gwiazdach
wprawiam w krążenie
po elipsach i parabolach
w poszukiwaniu
bliźniaczej wiary
rozpalonych jąder atomów
z rozpadu
w pierwiastki zespolenia.

Spoglądam
Dostrzegam
Zatrzymuję
zaklętą w bursztynie czasu
nić porozumienia
ze wszechświatem.
Jestem
Biegnę dalej.
-----ANTEK-----
 
226
-----AKROSTYCH-----
-podwójny - miniatura -
B agno ża B
A rmia gra ich cał A
L iryczyczne pieśni, aż ża L
E mpiryzm w nich wr E
T warz rozjaśnia mi T
N atura jak se N
I koną wrażeń kip I
C ałą słuchać mogę no C
A bażur muzyki bez dn A.
-----ANTEK-----
------AKROSTYCH------
-tweet-miniatura-140-
Bagno żaB
Armia gra całA
Liryki pieśni baL
Emiryzm w nich wrE
Tworzą miT
Natury seN
Ikoną wrażeń kipI
Cała ich moC
Artyzm muzyczny bez dnA.
-----ANTEK-----
 
227
-moskaliki-
Kto źle myśli o Aborygenach,
że próżniaki są i lenie
poprzestawiam mu w korzeniach
w zaciszu klasztoru w Śremie.
---------------------------------------
Jeśli masz coś do templariuszy,
że w sukmanach chodzą długich
zginiesz nic mnie już nie wzruszy
w pojedynku przy kościele Pańskiej Zguby.
---------------------------------------
Jeśli powie ktoś, że Łemkowie
to nie jest polskie plemie
umrze od strzały w głowie
koło cerkwi w Kostrzewie.
------------------------------------------
Jeśli śmiesz twierdzić, że Eskimosi
są banalni, głupi, prości
o zbicie mordy aż się prosisz
po ich cerkwią w Sewan De Posci.
----------------------------------
Zgubne jest twierdzenie, że snajperzy
strzelać nie umieją wcale
wnet w tył głowy ci przymierzy
z karabinu przy klasztornym Jasnej Góry wale.
------------------------------------------
Jak mogłeś pomyśleć, że kanibale
pożerają swoje dzieci małe
nad ogniskiem cię opieką wspaniale
przy świątyni Czaszek w tańca szale
-------------------------------------------
Zdradzę ci sekret, że plemię Apaczy
byłoczułe i troskliwe o swoich stale
skalpy zdzierali z bladych braci
a ze ściętych głów robili Święte Grale.
-----ANTEK-----
 
228
-----OSOBOWOŚĆ-----
Jakie to uczucie bycia mężczyzną
w ciele kobiety
zadane pytanie trafia w próżnię
sam nie wiem.
Być więźniem natury
tłumić doznania
sięgać determinacji
zaciskać pętlę zakłamania
swoim zmysłom zaspokojenia
utożsamiać z wiecznością
w szale uniesień
wdychać pyły rozterek
bez słowa zadumy
gasnąc rozżarzać bez końca
z popiołów złudzeń
pożerać swoje nasycenia
umierać rodzić na nowo
wcielenia własnego bytu
kochać zdradzać własny los
nienasyconym paść
udręczonym w ramiona niedosytu.
Pętla niewiedzy zaciśnięta
wokół gry losu wzleciała ze śmiechem
w dal zostawiając niedomówienia.
-----ANTEK-----
-wariacje do wiersza Anny Kamińskiej
- Śmieszne -
 
229
-----KATOWSKA DUMA-----
Jak to być katem
pyta dusza smutna.
Śmiech pusty wstrząsa
katowskim brzuchem
stajesz nad drgającym
spazmami ciałem
gubisz dumę
zabierasz wiarę
uśmiech na twarzy zmazujesz
ostrza toporem
wibrujące dźwięki
spłoszonej duszy wgniatasz
w katowski pień
szkarłatem ubarwiasz ciało
co by stanąwszy przed Bogiem
miało barwy pokuty
gasnące życie skrapiać
krwią nie łzami
zamiast pokory
śmiechem żegnać zabrane istnienie
grą złudzeń wykonania łaski.
Cisza zalega dźwięczna wokoło
falą szyderczego śmiechu kata
uniosła duszę
do nieba zlęknioną.
-----ANTEK-----
-wariacje do wiersza Anny Kamińskiej
-Śmieszne-
 
230
-----POWROTY I UNIESIENIA-----
Wśród tęsknych myśli zacisza
wstecz wybiegam samotnie
melancholią wciąż ogarnięty
zawartą w wersach w duszy poety.
Zagubiony we wspomnieniach odległych
gdy z tobą o brzasku poranka
po łące usłanej żółtymi mleczami
szedłem wzdłuż strumienia na skraju polany.
W wianku z polnych kwiatów splecionych
biegłaś ze śmiechem boso
wśród traw utkanych srebrem rosy
byłem szczęśliwy - szczęściem twoim.
Wiatr ci włosy w warkocze zaplatał
a my wsłuchani w ciszę, świerszczy granie
wtuleni w zasłuchaniu
własnych myśli miłosnych uniesień.
-----ANTEK-----
 
231
-----EMOCJE-----
W szczerym polu, traw gęstwinie
pod pochmurnym szarym niebem
umówili swoje szermiercze spotkanie.
Gdy deszcz spadnie na gorące głowy
ostudzi zamiary, opadną emocje.
Potargane stroje splotą się jednością
szkarłat z granatem, warkocz lniany
z bieli szalem, śnieżna bluzka
z czerni kubrakiem w tańcu zapamiętali.
Wśród kwiatów, traw zespoleni
kapelusz w ukłonie
ku damie przechyla
szacunków wyrazy w przekazie
śle ze szczerym uśmiechem.
Wiatr ich pogodził, żar emocji minął
ułożył w gęstwinie traw, połączył grzechem.
-----ANTEK-----
opis obrazu -strach na wróble Tadeusza Gazdy-
 
232
-----ZAGUBIONE SNY-----
Pod stołem bezpieczny
niewidzialny wśród jego ram
cichutko po cięgach łkam.
Oparty o ścianę zostawiam na niej
szkarłatne rzeźby
od pasa zadanych ran.
Otwieram przymknięte oczy
w wagonie wśród obłoków mknę
zasłuchany, znajomy dawnej
kołysanki smętny śpiew.
W dali z nad horyzontu tafli mgieł
krąg słońca wynurza swoją twarz,
błękitna jeziora wody toń
rozpala ogień wstającego dnia.
Płynę spokojnie wśród kołysanki słów
w dole łany kwiatów, traw,
błogą ciszę nagle zagłusza
wodospadu potężny huk.
Klaszczę radośnie dłonią w dłoń
jak zaczarowany obraz znika gdzieś
nadal spłoszony pod stołu schronem
do lodowatej ściany lgnę.
Zamykam oczy wracam z mirażu
w kolejne obrazy głębi snu
biegnę, lecz w miejscu tkwię wciąż.
Śmiech szyderczy zewsząd przygniata
zaszczutego w głąb bagna wciąga na dno.
Błoga cisza, zapach wraca znajomych słów
w kołyskę ramion
wtulam się matczynych rąk
szczęście uśmiechem zalewa twarz
już dobrze - kochanie śpij
odległa jawa wraca - to tylko sen.
-----ANTEK-----
 
233
-----MINIATURKI-----
-&&&&-
Zasznurowane myśli
supełkami słów
w karocy wyobraźni
ślę Wam na spotkanie.
----------------------------
-&&&&-
Babie lato zaplątane w tęczy
srebrne krople rosy
zawiesiło latu w podzięce.
----------------------------
-&&&&-
W snach zagubione
pieszczot rozpalenie
symfonią pragnień
oczekuje na spełnienie.
-----ANTEK-----

234
moje wariacje do wiersza.
Jerzego Liberta
-Uczę się ciebie, człowieku....
Uczę się ciebie człowieku,
staram się i nic nie rozumiem.
Wszak ciężko za tobą nadążyć,
czuję to i pojąć tego nie umiem.
Z jutrzenką rozkwita złudzenie,
ku zachodowi ma się, staje się smętne,
jak mam wierzyć tobie bliźniaczo
gdy jedno ty jest szczere, drugie pokrętne.
Usilnie sylaba po sylabie
śledzę twoje pokrętne poczynania,
czasami do mnie docierają
twoje z losem usilne zmagania.
-----ANTEK-----

235
-wariacje do wiersza -
- Kosmos i stopa -
Jacka Kaczmarskiego
-----OBJAWIENIE-----
Pochłonięty przez gwiazd skorupy
wyrasta z każdej ich części,
żarem i lodem zasklepione wnętrze
szkielet obrasta w cielesne powłoki.
Żywe już mięso okrywa powłoka
z jąder atomów powstaje pół życie
w całość rozrasta z otępienia się błogie
mimo skarg, tąpnięć, niedomówień,
zachwyceń.
Światłością się staje, uwielbieniem
gdy twardo stąpać zaczyna gołą stopą
po moim i Twoim zagmatwanym życiu,
scalając jednością naszej czułości
struny Achillesowej pięty.
-----ANTEK-----
 
236
-----ŻART-----
Ze śmiechu i pieprzu
żart przypraw omasty ocieka
jest doceniony wszelako
w poezji czy prozie zakorzeniony
gotów do walki o słowo pisane
gdzie stawką jest życie poezji.
-----ANTEK-----
 
237
-----ZŁE SŁOWA-----
Zadra tkwiąca w sercu głęboko
urazem
na twoje nikczemne postępowanie
skłania mnie do pokory
gdy ty błądzisz bezustannie.
Staram się wyciszyć,
wrzeszczę bezgłośnie,
czy ty zrozumiesz coś z tego?
Ranisz a ja z pokorą to znoszę
z szacunkiem dla siebie samej.
Złość przekuwam w milczenie.
Wybacz mi o Panie
mojej ironii skruchę
bezsilności brzemię
zamieniam w pokory otuchę.
-----ANTEK-----
 
238
-----ZWIERCIADŁA OCZU-----
Co widzę deszcz?
-to nie deszcz
z oczu Twoich płyną
krople słonych łez.
Pozwól mi
zebrać ich perły,
zamienię je
na uśmiechy radosne.
Pragnę w oczu źrenic
Twoich spojrzeń wetkać
błękit nieba,
rozświetlić ich latarni tęczę.
Księżyca promień
wpleść bezsenną nocą,
po nim wedrzeć się
wraz z łoskotem
spadających gwiazd
do zwierciadeł oczu duszy.
Być w nich słońca promieniem.
W płomieniach oczu gwiazd
czytać bezmiar uczuć
przy świetle brzasku dnia.
Być w nich ciszą i grzmotem
przy ekstazie wzruszeń
burz i rozpogodzeń.
-----ANTEK-----
 
239
-----MONSUN-----
Zabójcze fale zalewają pokład okrętu,
walka załogi z żywiołem to taniec.
Hordy arabów tworzą ogromny szaniec
wśród krzyku rannych i potwornego zamętu.
Kapitan władczym głosem wydaje rozkazy,
kartaczami z armat trzebiąc szeregi wrogie
wprowadza manewr oskrzydlający, torując drogę
pośród łodzi wrogiej szarży arabskiej zarazy.
Drakoński wysiłek uwieńczony zostaje,
zdziesiątkowani Arabowie w popłochu czmychają
ku plaży piaszczystej ogromną zgrają.
Kapitan załodze w nagrodę rum rozdaje,
ku pokrzepieniu serc i woli walki.
Wachmistrz szykuje nagrody w złocie
dla najmężniejszych, znających się na robocie,
zabezpieczających przy odpływie swoje flanki.
Żona kapitana ochłonąwszy z wrażenia
staje obok męża przy kapitańskim sterze,
dziękując Bogu za wyjście z opresji szczerze
okrętu, załogi i nienarodzonego dziecka ocalenie.
-----ANTEK-----
 
240
-lekko satyrycznie na poniedziałek-
-JAK JA UWIELBIAM PONIEDZIAŁEK-
Otwieram nowy rozdział
tygodniowych wrażeń z zapasem sił.
Prezesowi podaruję uśmiech
i kilka miłych słów,
to nic nie kosztuje, na pewno
premię kapnie jak nic - dwie stówki,
na ulicy nie leżą ot tak.
Sąsiada Staszka dwa biurka dalej
cholera zżera jak nic,
bo Jola ta z pod okna co w słońcu lśni
co rusz coś do ucha szepce mi.
Ja jej też kilka ekstra słów
spiekła raczka, kołysząc biodrami
do pracy wraca znów.
Za oknem zima, śnieg
rozmarzyłem się włączając
wsteczny myśli bieg.
W domu pusto wśród czterech ścian.
Po pracy z Jolą objęci wpół, ze śmiechem
płyniemy do -Przystani Szalonych Snów-
Kelner Wacio kłaniając się po sam pas
posiłek z napitkiem serwuje
smakowity nam na stół.
Orkiestra z maszyny tanga retro rżnie
w pląsach tańca szukamy z Jolą
wspólnych rytmów naszych ciał.
Co było dalej nie wyjawiam nic
tyle tylko, że dwie stówki premii
w rytm muzyki i naszych ruchach ciał
uleciały z poniedziałkiem w siną dal.
-----ANTEK-----
 
241
-LIMERYKI-
Miecio szemrany z okolic Wielunia
ciął brzytwą swojego szefunia
ten odgryzł mu ucho
Mieciowi wysiadło serducho
skonał na bruku udając durnia.
Cygan stary z Graba Małego
ukradł kona ze stajni Kusego
kopytem dostał od konia
zwinął się w kłębek i kona
sam nie wie co i dlaczego.
Dziad jeden z pod Częstochowy
skubnął babie kostur dębowy
baba go piąchą w czoło
a masz będzie ci wesoło
teraz u baby musi pasać krowy.
-----ANTEK-----
 
242
-----TWOJE ŁZY-----
Te łez potoki z oczu twoich
Zalewają moją martwą duszę
Jątrzą cierniami rany blizn moich,
Że cię opuszczę, cierpię katusze.
Pozostaniesz taka opuszczona,
Nie z własnej winy to robię.
Rana w sercu będzie nieutulona,
Do śmierci będziesz to dusić w sobie.
Marzyłem, że nim umrę zapomniany
Z nieszczęść wydrę cię rozpaczy.
Ukoję twojej duszy samotnej rany,
Oblicze radość niech raz zobaczy.
Gdy jednako nie będzie mi dane,
Rwij pazurami ziarna z ziemi czarnej.
W cierpieniu wytrwaj moje kochanie
Z cieniem miłości mojej marnej.
-----ANTEK-----
insp. wiersz.A. Asnyka Ta łza.
 
243
-----POWRÓCĘ-----
Ty czekaj mnie, och ulubiona,
Pod cieniem naszego jaworu
Obiecuję, chociaż to rzecz wyśniona,
Jeśli mi dadzą to do wyboru.
Staraj się czekać na mnie wciąż!
Będę ci to pamiętał.
Lecz mojej miłości nie drąż,
nie będę się o nią lękał.
Wyjdź za innego, szczęśliwa bądź,
kochaj ile masz w sobie sił.
Sercem swoim dysponuj i rządź,
wrócę jeśli nadal będę żył.
Gdy ochłoniesz z szału miłości,
Czekaj mnie pod naszym jaworem.
Z zaświatów wrócę ku naszej radości,
Powrócę - bo jesteś kobiecym wzorem.
-----ANTEK-----
inspir. wier. A. Asnyka -Ty czekaj na mnie.
 
244
-----UWIERZ W MIŁOŚĆ-----
Nie mów, że miłość umarła
Straciłaś dla niej pragnienie,
Że ostatnia zorza wygasła,
Bo błyszczy mirażu złudzenie.
Nie mów, że żyjesz dla wrażeń
Gdy źródeł biją jej bezmiary.
Wszechświat miłosnych zdarzeń,
Ogniem płonie uniesień i wiary.
Nie mów, że miłość w tobie zastygła
Szukaj w sercu co nie utracone.
Gdy drżąca będziesz i uległa
Słodyczą nakarmisz usta spragnione.
-----ANTEK-----
-inspiracja wierszem Adama Asnyka
-NIE MÓW-
 
245
-----WIRTUALNA MIŁOŚĆ-----
Tak pusto bez Ciebie, Nimfo najsłodsza moich dni,
nawet gwiazdy przybladły na granatu niebie
bez Ciebie nie cieszy mnie zupełnie nic.
 
Magnolie za oknem, gdzie spędzaliśmy upojne chwile
rozkładają swoje piękne kwiatów płatki, jak barwne motyle
przypominają mi Ciebie, jak wabiłaś mnie ciałem swoim.
 
Kochany tak tęsknię za Twoim uśmiechem złotym
przeplatanym słońca promieniami w dzień pogodny,
nocami samotna w pościeli zwinięta kokonie
zamiast w objęciach Twoich płonąć namiętności żarem.
 
Czekam z utęsknieniem na chwile spotkań niebawem
Oddam Ci ogień swojej miłości bez końca, bez granic,
osłodzę chwile rozstań naszych tęsknot zastanych.
 
Najdroższa, najmilsza wyśniona dzieweczko kochana
tak mało mi było Ciebie dane, pragnień wspólnych nasyceń.
Serce przy sercu splecione jednakim żarem
walki o każdą chwilę wydartą dla naszej życia osłody.
Ty i ja to jedność bez kordonów i granic
wypełnimy życiową pustkę, powietrze nasycimy nami
zgęstnieje od naszych wyznań, pieszczot, splecionych ciał
żaru uniesień, krzyków rozkoszy po świt blady.
 
Apollo ty mój najsłodszy, upajam się myślą na nasze spotkanie,
czuję jego smak jak wina najcenniejszy czaru aromat
unoszący się nad naszymi rozgrzanymi ciał uniesieniami.
 
Czekam na nasze zbliżenia, miłosne wyznania, dopełnienie.
Podaruję Ci siebie, spełnię Twoje najśmielsze pragnienie.
Niebawem, za chwilę będę patrzeć w oczu Twoich tęczę.
Słońce Ty moje, czas jak złodziej zabrał mi Ciebie
w zastygłej tkwię ciągłej nadziei, że wrócisz do mnie stęskniona,
kochać Cię będę bez wstydu i granic.
Całą cię posiądę, zdobędę.
A szczyty piramid pozostaną nisko pod nami.
-----ANTEK-----
 
246
-----CZTERY PORY ROKU-----
-Vivaldi-
-wiosna-
Ze strun pod smyka pasmem
płynie radość, szumiący las.
Życia wiejskiego prosty ciąg,
miłosny świergot ptaków
barwnych motyli trzepot.
Wiosenny zapach kwiatów,
nocne pohukiwania sów.
-lato-
Wiatru upalnego płynie żar,
szelestu liści, zieleni drzew
promienny słońca śpiew.
W muzyce płynie szmer strumyka
wśród soczystych łąk.
Plusk wody na kaskadach skał.
-jesień-
Upojne kołysanie nabrzmiałych zbóż.
Świst kos ścinających dojrzałe łany.
Śpiew słowika w pobliskim jarze,
ujadanie psów, polowanie.
Strach zwierzyny uciekającej w głusz.
-zima-
Skrzypiący śnieg pod płozami,
radosne rżenie koni w kuligu sań.
Ostry szczypiący mróz.
Strzelanie palącego drewna w kominku.
Śpiew kobiet przy darciu pierza.
Błoga cisza układających się do snu.
-epilog-
Czar muzyki obrazy maluje barwne
widać to wszystko jeśli uruchomimy wyobraźnię.
-----ANTEK-----
 
247
-----UŁUDA-----
W leśnej głuszy ciemność widzi
martwe dusze zasłuchane w ciszy.
Przeciwności jawy szukających ze snem.
Płaczesz jeszcze gdy świt się zbliża błogi
zjawiasz się nadziejo w wiarę,
ludziom żywym dajesz uśmiech
za zasługi i za krzywdy
pustoszące umysły innym.
Ledwie się rozgościsz śmiało
znika uwodzący spokój,
wraca zwątpienie i ułuda.
-----ANTEK-----
 
248
-----WOLNOŚĆ-----
Zakleszczone w murach
okno błękit ogląda
pryzmatem prostokąta
40/60 -Ø 16 krat.
Draska wspomnień
krzesze iskry
w zatęchłym zniewoleniu.
Rdzą przeżarte tęsknoty
odfruwają na wolność
otworami tętnic
pętlą prześcieradła
bez powrotu
do gasnącego życia.
-----ANTEK-----
 
249
-----ZAGUBIONA OSOBOWOŚĆ-----
Na rozstajach duktów
leśnej głuszy
moja osobowość
Boga spotkała.
Zamilkło wokoło istnienie,
zamarło w bezruchu.
Sumienie zgięte
w pokłonie z wrażenie
pogubiło tęsknoty, upodlenia.
Z dłoni Boga na skronie
jasność sendymentuje
jaskrawością tajemnic
wszechświata w mini sekundach.

Atomy ciała
nasączone czarą wiary
istnienia zagubionych oddechów
ezo-termicznej strefy wspomnień
reagują wyładowaniami bitów
endopsychozy wyrzeczeń

Giga siła własnej wartości
powstaje z pyłów
wiedzy wszechświata.

Pojawienie z odejściem Boga
w nieskończoność
pozostawia doktrynę
wiary bytu.
Jestem.
Pozostanę siłą istnienia czasu.
-----ANTEK-----
 
250
-----WOAL UCZUĆ-----
Ostatnie pocałunki
spijam z Twoich ust
wygasa barwa
uczuć już.
Pobielony czasem żar
zastyga w cieniu.
Miłość
woalem otulona
zasypia
w ciszy tamtych barw.
Spogląda na nas
z pod powiek rzęs
wtulona w perły
w blasku wspomnień
opuszczonych kotar scen.
-----ANTEK-----
 
251
-----ZAPACH UST-----
Umieram
rodzę się znów,
wśród muśnięć
Twoich ust.
W objęciach żaru
płonę dzikością ciała,
pieszczot drgań,
tąpnięć bez słów.
Złudzenia znikają
rwącym galopem
szaleńczej podróży
uwolnionych tęsknot,
gasnących gwiazd.
-----ANTEK-----
 
252
----PERŁY MARZEŃ-----
W sypialni marzeń
wabisz iskrami barw,
wśród ukrytych pragnień
rozsypujesz perły żądz,
Sztyletami rozkoszy
wypełniasz zmysłu szał.
Toniesz
w oceanie marzeń
spleciona warkoczem
zapachu naszych ciał.
-----ANTEK-----
 
253
-----PUSTKA-----
Pusto bez Ciebie
zmatowiały łzy.
Strumienie tęsknot
w kielichu topię
melancholii chwil.
Kwiaty rozpaczy
sumienia słów
zaplatam
w witraże wiary,
zaklęć magii,
powrotu,
utulenia w ciszy
w krajobrazie dni.
-----ANTEK-----
 
254
-----BLASK OCZEKIWAŃ-----
Sierp księżyca
zanurzony w toni
Twoją nagość ogląda
zamyślony.
Dotyka blaskiem
rozmarzenia w ciemności.
Bieleje z purpury
zachodu słońca
przyprószony
Grą zorzy zauroczona
sięgasz w głąb kryształu wody
gdzie tańczy promyk
figlami przesączony,
Twoimi pieści dłońmi
oczekiwane wzruszenia.
-----ANTEK-----
 
255
-----NA KRAWĘDZI-----
Ostrze noża
krzyk
błysk
światła załamanie
zęby snajperskie
zakleszczone w kości.
Pustka cichnie
spiłowane otępienie
wywołuje trzepot.
Myśli biegną wstecz
drapieżcy oddech
z potem strach płynie
w pośpiechu egzystencji.
Zaćma obojętności wzroku
powraca
odłupaną kością
jątrzy
ostatnie spotkanie
z uśmiechem mordercy
na krawędzi siebie.
-----ANTEK-----
 
256
-----ŻNIWA ŻYCIA-----
Łzy dni
przęsłami żółci zaplątane
w ściernisku wypłowiałym
zagubiły barwy chwil
zgorzkniałych.
Skoszony wspólny czas
w koleinach minionych lat
łanami poległ
w źdźbłach życia zapomniany.
Szeregi śladów bosych stóp
rytmem skarg
wybijają dalsze drgania Nas
tworząc pryzmat wspólnoty
- niby - razem gdzieś
w witrażu życia gry
cieni uwięzionych trzepotem
czerwieni pulsującej krwi.
-----ANTEK-----
 
257
-----NARODZINY UCZUCIA-----
Zamieszkałaś w oczach
zamieszkałaś w snach,
codziennością blasku lśnisz.
Magią twoich słów
moja miłość drży.
Naręcza maków składam
u twoich stóp
w upalne czerwcowe dni.
Zapachem przesiąknięty
smakiem ust,
błękitem oczu toni
zatapiam się w falach
włosów twoich lnu.
Gubię gnany uczuć żarem
myśli w głębinach nurtu
pomalowanych dni.
Tęczami
wokół błyszczy świat.
Ptaków muzyka
tylko dla nas gra.
Zieleń drzew
owadzi śpiew
zagląda w dusze nam
co barwami miłości lśni,
promienieje w nas
dziwny harmonii rytm.
-----ANTEK-----
 
258
----KOMU W DROGĘ-----
Szykujcie wyścielone sanie
gotowe w oczekiwaniu
na ostatnie tchnienie,
by poniosły do bram Hadesu
w chwili konania
moje marzenie.
Ukołyszą kostniejące ciało
ciszą moją
dla was zgorzkniałą.
Płonące niegdyś oczy
pustką nasączone
przysłania zasłona
mgłą ukojenia przyprószona.
Słowa pożegnania
rzucone mimochodem
ulecą wraz z duszą
za słońca zachodem.
Zakurzone srebrniki
w kącie utulone
roztrwońcie na gorzałkę
ku pamięci mojej.
Ja w czwórkach ustawiony
w oczekiwaniu
bez bagażu i zleceń
czekać będę
w nieskończoności bycie
na wasze
jedno po drugim
w kolejności przybycie.
-----ANTEK-----
 
259
-----ZAGUBIENIE-----
Szeleszczący dotyk myśli
łaskocze bezdenne tęsknoty.
Zagubione pragnienia
ogrzewam
nad paleniskiem wspomnień.
Spustoszyłaś wiarę
odeszłaś ciałem.
Pozostałe zauroczenie
błąka się
po bezdrożach świadomości
w poszukiwaniu sensu ciebie.
Biczem czasu
rozpędziłaś oczekiwania,
pozostawiłaś bezduszność
na granicy jawy ze snem.
-----ANTEK-----
 
260
-----PRZEMIJANIE-----
Dzień powiernik czasu
szykuje się do snu
zwijając promienie słońca
w czerwień okręgu
chowającego się
za horyzontem mroku.
Lśniące cekiny nocy
zapalają drogę mleczną
wspomnień
spływając strumieniem
wprost do naszych serc
pragnień.
Rozsiana nadzieja
zakiełkuje
wraz z nadejściem brzasku
odpędzając złe moce
krzykiem koguta
w otchłań zapomnienia
gubiąc marazm
w głębinach odrętwienia.
-----ANTEK-----
 
261
-----IRONIA-----
Coś mi w duszy dłubie,
czuję
myśli przyczajone
dygocące w złości,
poniewierce,
zaszczute
ludzką pazernością
biernością w czynach
zagubione w gierkach
zbytku,
braku chęci
kłami ironii
nasączone do głębi.
Zagryzione prawe słowa
okryte milczeniem
mrugają ukradkiem
zdziwione
swoim zachęceniem.
Buta w szyku ustawiona
do walki gotowa
tylko przeciwnik czmychnął
w mysią dziurę się schował.
-----ANTEK-----
 
262
-----PRZEMIJANIE-----
Rozbite szkła rozpaczy
ranią odłamkami
dni oczekiwań.
Zastygła magma uczuć
opłakuje
bryzą zapominania
niespełnione pragnienia.
Zgubiłem kolejność
zapowietrzonych myśli,
sfrustrowane
w kanionie zwątpienia
poległy martwe
w szeregu
obok zatroskanych dni.
Zmarszczki czasu
osnuły nicią miłość
pozostawiając
gorycz przemijania.
Degustacja zapomniała
ślady zapachów
przymglonych wspomnień
minionych lat.
-----ANTEK-----
 
263
-----POWIEW-----
Pod dotykiem myśli
słów potoki płyną
zagubionymi ścieżkami
śladem uczuć.
Ze łzami szczęścia
uśmiechem witam
napotkany rytm wiosny.
Wiatr wspomnień
niesie znajomy zapach ciebie.
W pustelni ciszy
złogi milczenia
zwierają spojrzenia,
gubiąc determinację lęków
w miłosnym westchnieniu.
-----ANTEK-----
 
264
-----ŻAR ISTNIENIA-----
Równoległe światy
lustrzane odbicia
załamania czasoprzestrzeni.
Twój wizerunek wibruje
grawitacją bezmiaru.
Myśl o tobie
-spłoszony poryw złudzeń.
Nawiedzony zamyśleniem
syndromem
jutrzejszego ja.
Pozostajesz pod powieką
mgnieniami błysków
bezgłośnych słów.
Wrzątkiem krwi
pulsujesz w zwojach moich żył,
świecisz
barwą światłowodów
wyładowaniami iskier
poświatą kory mózgowej.
Bezwiednie istniejesz.
-----ANTEK-----
 
265
-----WRACASZ SNAMI-----
Rzeźbię sentencję ciebie
zagubionym szlakiem capi.
Parciem na wizerunek,
kreską zamyśleń
rodzę wizje.
Pulsatorem tętna
na płótnie wyobraźni
zjawisko gry wspomnień
tworzy obrazy
zagadek i zwątpień.
Tańcem półcieni,
prestiżem weny
generujesz moim kodem.
Upojony perswazją istnienia
zasypiam
pod endo dotykiem ust
nad klifem podartych myśli.
-----ANTEK-----


266
-----NIEWIEDZA WIARY-----
Siedem wcieleń,
44 tysiące wybranych,
krzyż narzędzie zbrodni,
krew i ciało - kanibalizm.
Zagubienie w wierze
poza istnienia
determinacja prawdy,
Zasłonięty obraz Maryjny
skalany objawieniem rozpusty.
Myśli, słowa, gesty
widokiem odkupienia.
Zbawienie wieczne
modlitwa oddania, pokory
wyznanie wiary,
miłość i rozgrzeszenie.
Myśli, słowa, obietnice
wysublimowany wizerunek
Byłeś? Jesteś?
maluję wizję Ciebie.
Tonę w ciszy niewiedzy.
-----ANTEK-----
 
267
-----CZAR LOSU-----
Jaskółki wspomnień
szybują latawcem marzeń
jak sznury dzikich gęsi
w splotach pamięci.
Tęsknota
oszroniła pasma włosów,
nicią pajęczą zaorała
szalone lata młodości.
Pisklęta uczuć
wyfrunęły z gniazda lat,
pozostał szum westchnień
nawleczony
na nici babiego lata
zasznurowany
wstęgą barwy serca.
W powiewie myśli
łącznik pocałunków
drży - żarem akordów
na ustach
minionych doznań.
Życia zieleń
barw złota nabrała.
Magia naszego losu
nadal pozostała.
-----ANTEK-----
 
268
-----WRÓĆ ZE SNU-----
Eteryczny posmak słów
spływa z twoich ust
żonglując nimi ciągle je mów.
Ekstremum starych wróżb
maluje korowód myśli
dryfującymi sylabami emocji
pożegnalny żal mi się przyśnił.
Krtań ściska mrok nocy
na marginesie jawy i snu
konfabulując wizerunek twój
krwawymi torsjami chwil
skrywając wszystko w smutku mgły.
Na grobie zapomnianych dni
znicz miłości ciągle się tli.
Emocjonalne zaburzenia wizji
rangą zmielonych słów
w fabryce wyobraźni gry
staną się faktem,
a ty ze świtem wróć znów.
-----ANTEK-----
 
269
-----ZABŁĄKANY-----
Na ołtarzu straconych marzeń
składam w ofierze zagubione dni,
błąkałem się w grzęzi zdarzeń
pogubiłem o nadziei sny.
Miłość - zgarbiony starzec
podparty kosturem czasu,
stworzył własny szaniec
by rozniecać iskry losu.
Okryte lata smutku mgłą
cyrylicą wyryte w sercu sacrum gry
ostentacyjną zakryte miną
profanuje mojej goryczy łzy.
Strumieniem ksenofobi wiara
ścieka przesądów kanałami,
przepełniona rozczarowań czara
jak adwersarz miesza jawę ze snami.
-----ANTEK-----
 
270
-----ARLEKIN-----
Kochać?
czy o miłości śnić,
podać serce na dłoni,
czy z niego drwić.
Za czułością w ciągłej pogoni
gubi życia rytm.
Wino i duszy śpiew
marzenia to czy blef?
Odnalezione szczęście,
czy łzy
mija noc złudzeń,
za chwilę prawdy świt.
Zatrzymany kadr dni
w barwach śmiechu tkwi,
tańczy na krawędzi min
śmieje się z drwin gry.
Buta zlana słabości potem
gnie się pod ciężarem zła,
bosy na ściernisku pokuty
czeka na rozgrzeszenie win.
-----ANTEK-----
 
271
-----ŚWIADOMOŚĆ-----
Płynę rzeką ksenofobii
w mule myśli niedorzecznych
zasypanych piaskiem Gobi
szukam szlaku bez uprzedzeń.
W galaktyce uczuć i zasmuceń
gniewu, epileptycznego tempa
zawiści snobistycznych pouczeń
ludzkich tępot - braku sedna.
Tkwiąca w gąszczu neuronów
świadomość umiera ostatnia
rodząc się wśród zgubnych zabobonów
zamiast błyszczeć staje się wyblakła.
-----ANTEK-----
 
272
-----ZATRACENIE-----
Próbowałem wybaczyć, na nic
Próbowałem zapomnieć bez granic
Próbowałem dotykać wspomnień
Próbowałem powrócić do niej
Próbowałem słów, dławiły gardło
Próbowałem uśmiechu, łza spadła
Próbowałem iść twoim śladem
Próbowałem daję słowo, jak żaden
Próbowałem, odepchnęłaś pragnienia
Próbowałem zdeptałaś wspomnienia
Próbowałem patrzyłaś nade mną
Próbowałem jak zwykle nadaremno
Próbowałem pozostał twój obraz Madonny
Próbowałem ci ufać dozgonnie
Próbowałem pół wieku stracone
Próbowałem miłości do ciebie szalonej
Próbowałem i po co - czas mój zwęglony.
-----ANTEK-----
 
273
-----ŻNIWIARZ NOCY-----
Sierp nocy wśród gwiazd
ścina pokłosia serca żar
sunie po ciemności dnie
tnie, ciągle tnie
nawet bezduszny kamienny cień.
Przynosi, zabiera sen
zagarnia w czerń biel
budzi upiorów gwar.
Sierp nocy mgławic błysk
topi czernią mar
trupim blaskiem
wśród jarów, krzyków sów
żądny ścinania
niewinnych głów.
Sierp - żniwiarz nocy
sługa królowej snów
zagląda w duszy mrok
drażni naszą jaźń
mroczną komety iglicą
wbija na pal
dusz strach.
-----ANTEK-----
 
274
-----WIDMO ZAGŁADY-----
Widzę z poziomu chmur
ziemię zasnuwa
mgieł bordowa zasłona.
Sunie z prędkością tsunami
100 metrowa fala.
Jak smok niszczy
swoim wydechem
wszelkie istnienie.
Wypełzła
utworzona człowieczym umysłem
z wulkanu
świadomych doświadczeń
labiryntów podziemnych.
Atomy rozpadu pierwiastków
uwolnione z wędzideł laboratoriów
szczerzą zęby zachłanności
ludzkich zachowań.
Zamiera świadomość tysiącleci,
ginie żywa materia.
Demon ciemności
pazurami drze resztki życia.
Jałowa ziemia wrzeszczy
o pomstę,
zgubny instynkt zachowawczy
zasnął w zwojach wyobraźni
powołując do życia
zło zagłady.
Budzę się zlany potem strachu
- czy to zapowiedz początku końca?
-----ANTEK-----
 
275
Dni rocznicy powstania Warszawskiego - PAMIĘTAJMY -
-----WOLA WALKI-----
Kanałami
sunie nadzieja zwycięstwa,
nad nią na powierzchni
kordony barykad
miażdżone
bombami i gąsienicami czołgów.
Serie karabinów maszynowych
odbierają wolę walki
gaśnie duch buntu
wraz z mrokiem zniewolenia.
Iskry życia
z pod zamkniętych już powiek
unoszą duszę wiary
ponad umysł.
Resztki pochylonych czół
sypie pioruny
na ciemiężycieli
wykuwając miecze pogromu
w nadchodzących dniach.
-----ANTEK-----
 
276
-----ZANURZENI W GRZECHU-----
W zakodowanym patencie na sny
w pół uśmiechu zamyśleń
pędzę z tobą
na grzbietach wiatrów.
Szybujemy
zagłębieni w myślach,
toniemy w sobie
bez chwili oddechu.
Z kamiennymi grzechami
zanurzamy się
w smaku rozkoszy
bezwstydnie
gubimy sumienie.
Spleceni warkoczem snów
w odnalezionym
rytmie wspomnień
niewypowiedzianych słów
liczymy poplątane
skradzione
na jawie dni.
-----ANTEK-----
 
277
-----WIATR-----
Szumi w koronach drzew,
falami tłucze o brzeg.
Pieści muśnięciami kochanka,
rozwiewa burzy gniew.
Targa chmur kłębami
w ulewie z piorunami.
Łamie jak zapałki
tysiące drzew,
gra na strunach raf,
układa cięciwę tęcz.
Krzyczy, wyje w graniach skał.
Wabi śmiałków na szczyty
by zdmuchnąć
w gardziel króla law.
Tańczy w kwiatach,
na skrzydłach motyli.
Mknie galopem
w grzywach końskich ras.
Jest wolnością, zniewoleniem
goni, wabi, zasmuca ludzki los.
Łapiesz go garściami
przecieka przez palce jak mgła.
Drwi sobie
ze słońca i gwiazd.
W samotności
kołysankę zanuci
na źdźbłach traw.
-----ANTEK-----
 
278
-----OBOK NAS-----
W labiryncie ludzkich ciał
zduszonych słów
płynie ogromny żal
brakuje snów.
W rytmie serc
zgubiliśmy czas
pożaru gniew
iskrzy w nas.
Ścieżek wspólnych ślad
zarasta chwastem zła
uwypukleniem wad
życie to loterii gra.
Wspólnych kątów sieć
łączy drwiny nić
szlochem spłukanych chwil
drąży tunele ran.
Wróg zasypia, budzi się
mijają kolejne trwogi dni.
-----ANTEK-----
 
279
-----CZAS POKUTY-----
Leży w mokrej mogile
woda zimne ciało chłodzi,
życie miał zawiłe
gniazdo robaków mu dogodzi.
Robak do robaka sepleni
od czego zaczniemy biesiadę.
Kolejne dołączają gromadnie
z poplątanych przy trumnie korzeni.
Starszyzna zbiera się na naradę
kości zostawimy młodzieży
my pulchniejsze części pojemy.
Zwłoki dopiero trzeci miesiąc leżą,
z pełnymi odwłokami lepiej zaśniemy.
Puste oczodoły, zęby poczerniałe
skrawki skóry zwisają niedbale.
Tylko dusza szczęśliwa
uwolniwszy się z ciała
zagląda do grobu czasami,
w modlitwach żarliwa
użala się nad obgryzanymi zwłokami.
-----ANTEK-----
 
280
-----PRZEMIJANIE-----
Zagubionych uczuć ślad
Atlantydy jasny blask
mitem minionych lat.
Żaru płomień zgasł.
Biczem czasu budzę sen,
zaplątane węzłem dni
szukają młodości cień.
Zapomniany oczu błysk
iskry smutku ćmi.
Zdziwione chwile mkną
skrawki myśli tnąc.
Pasmem żalu utkany szal
gubi wątek
sen o śnie śni,
na jawie nie znaczę nic.
Włóczę się na krawędzi
wódka już nie nęci.
Zasmucenia spływają łzą
zaglądając na duszy dno.
Drążąc wspomnień czar
nikną
spływając mgłą w życia dal.
-----ANTEK-----
 
281
-----NARCYZI-----
Autodestrukcja
przedzierających się myśli
przez mroki umysłu
stwarza iluzję promieni
przebłysków
zza lawin chmur kłębiastych.
Ułamkami
momentów oświecenia
po chwil zadumie
znikają
w labiryntach zła
zadufanych narcyzów
szyderczych uśmiechów
nad rozlanymi niepowodzeniami
ludzkich nieszczęść.
-----ANTEK-----
 
282
-----PUSTELNIE CISZY-----
W buszu ludzkich cieni
aborygenem sawanny zostanę
zabłąkaną swoją duszę
ukoję nad paleniskiem marzeń.
Wizje zgubnych rozkoszy
grzesznych występków nadmiary
spalę w płomieniach wiary
otworzę wrota nienapisane.
Rozniecę uczucia ukryte
oczyszczę wspomnienia ze złogów
spiszę krwią na skale
swoje do Niego zamiary.
Zryte, zawiłe spękania
zwietrzałe ulotne myśli
scalę na krawędzi błysku
w świetle mojego umysłu.
-----ANTEK-----
 
283
-----POWROTY-----
Nie zadawaj zbędnych pytań
nie rozdrapuj starych ran
wolność uczuć budzi świt
to co było poszło w cień.
Nie zadawaj zbędnych pytań
grzeszyć, błądzić i wybaczać
śmiech, radość wspólny cel
gonić czas i pieścić sen.
Nie zadawaj zbędnych pytań
wtul się w ramion moich pętlę
dam ci radość z życia
nadziei tęczą otoczę dzień.
-----ANTEK-----
 
284
-----BEZINTERESOWNIE-----
Mój przyjaciel wiatr
na samotności strunach gra
wybija rytmem lat
tęsknoty, lęki z dna.
Kołysze myśli sens
na wrogów wyje
jak wściekły pies,
szczerzy zębów kły.
Zagląda w duszy dal
otwiera kluczem nadziei dni.
Burzy mury zła.
Dywany złotych barw
w jesienny słotny czas
pod nogi ściele sam.
Osusza świeże łzy,
babiego lata nic
zaplata szalem wspomnień
o młodości sny.
-----ANTEK-----
 
285
-Wariacje do wiersza - ROZTERKA -
poetki Adriany Szymańskiej.
-----Moje rozterki-----
Tyle jeszcze życia
co wody w obłokach
roje drapieżców czają się wokół
stare łachmany, sierść wyleniała
zdziwione powietrze
zagląda w źrenice oczu
gwiazd niewiniątek
bez podejrzeń i zwątpień.
Tyle jeszcze uczuć
krztusi gardło, tłumi oddech
mąci, plącze myśli szaleństwa
a ja rumienię się
chwilą zadumy niedomówienia.
Potrafię jak nikt
rozniecać w umysłach
władzę nad czasem
lub po prostu uciec w zapomnienie
wygasić blask istnienia.
Tyle jeszcze stron niezapisanych
spragnionych nasączyć nadzieją
przyszłe pokolenia
by płakały pełne wzruszenia.
-----ANTEK-----
 
286
----CYBER IDIOCI-----
My ze świadomością wielkości
wkroczyliśmy w XXI wiek
zdobywcy kosmosu
marzyciele wszechświata
silni alfa demoni
ogarniamy światy cyberistnienia.
My ze świadomą demencją uczuć
spojrzenia ignorancją zatrute
w nonszalancji samczej
mijamy uśmiechy ciepła dotyku.
W skorupie zatrutego ego
jątrzy nas zgryzota zapomnienia
iskry miłości drżą na wargach samotności
my herosi grzęźniemy
we własnych popiołach niespełnienia.
-----ANTEK-----
 
287
-----OSACZENI-----
W zaczarowanej krainie czasu
sarkazmem nasączone dni
zamiast błękitu nieba
szarością zasnute sny.
Szulerzy, utracjusze życia
w kasynach żetonów chwil
zastawiają bonusy marzeń
na stołach zakrzepłej krwi.
W rynsztokach trupich barw
ścielą swój przyszły los
miłość w zastaw win
na szali w studni drwin.
-----ANTEK------
 
 
 

 
 
-JERUZALEM WYZWOLONA-
-GOFFRED-
Za takiego mię chciał wydać szpetnika
Dobry opiekun, chcąc żebym go beła
Wzięła za łoża mego uczestnika,
Y do królestwa mego dopuściła.
Ruszał rozumu, używał języka
Abym mu beła na to pozwoliła.
Alem mu nigdy nie obiecywała
Albom milczała, albom odmawiała.
Odszedł nakoniec z twarzą rozgniewaną
O to żem mu odmawiała śmiele,
Zem Hystoryją mogła napisaną
Mego nieszczęścia czytać mu na czele,
Od tądem beła zawżdy zfrasowaną,
Snym mioła dziwne, nie sypiałam wiele.
A strach ustawny który mnie przeymował,
Zle mi coś tuszył, zle mi obiecował.
fragment całości niewielki
------ANTEK-----
 
Jeden z polskich pisarzy Ryszard Ćwirlej napisał w jednej ze swoich książek --- " Polska to państwo, które jest jak domek z kart. Można nawet powiedzieć - państwo sezonowe. Wystarczy dmuchnąć i wszystko tam się rozsypie. Polacy sami nie są w stanie niczego konstruktywnego zbudować. Nie nadają się do pracy, a tylko awantur. Koń i szabla to ich żywioł. Jest w nich coś z mentalności wschodnich mongolskich koczowników, którzy potrafią tylko burzyć i nieść ze sobą chaos. Choć trzeba im przyznać, że potrafią się dzielnie bić, ale po walce zawsze przychodzi czas budowy. No i jak widać, budują ten swój kraj, tyle że nic im z tego budowania nie wychodzi. Cały czas tylko się kłócą między sobą, a ich sejm to po prostu kpina z demokracji. Zwyczajna stajnia Augiasza, którą prędzej czy później ktoś musi posprzątać dla ich własnego dobra. Jeśli się wśród nich ktoś taki znajdzie, to mają szansę, żeby nieco się ustabilizować, ale dla mnie to i tak będzie tylko słaby kraj, który nie ma szans na nowoczesność. "

 
 




 

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz